poniedziałek, 23 grudnia 2013

Weosłych Świąt!

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia 

życzymy Wam spokojnych, radosnych chwil 

spędzonych w gronie przyjaciół i rodziny.

piątek, 20 grudnia 2013

Wojtek pomocnik

Z pomocą Wojtka dam radę ogarnąć wszystko przed świętami...chyba:) dzisiaj od rana zmywał podłogi po mnie, taszczył wiadro, próbował robić pranie ręczne, też chciał myć okna i wszędzie gdzie ja tam i on. Udało się zrobić co nie co pomimo wszystko. Teraz siedzę sobie w pracy i odpoczywam, później powrót do domu i prasowanie do wieczora. Nie znoszę prasowania firan, mam nadzieję, że Mikołaj mi to wynagrodzi.

środa, 18 grudnia 2013

Dla Franka

Nie wiem ilu mam Czytaczy, ale może chcoiaż jeden nie wie o akcji i zechce wspomóc akcję zbiórki pieniędzy dla małego chłopczyka, ma na imię Franek i walczy z chorobą nowotworową. Potrzebna jest góra pieniędzy, ktora się uzbiera dzięki naszym darowzinom. Drogi Czytelniku jeżli możesz wspomóż akcję, każda złotówka ma znaczenie. Jeśli nie my to kto...trzeba działać.
Więcej o chorobie Franka znajdziesz na stronie
 http://www.siepomaga.pl/f/fundacja-siepomaga/c/1156


....

Brak mi słów pomału, niech już się ten rok chorób skończy. Wczoraj załapał mnie ból ucha, mądra próbowałam sobie pomóc wlewając płyn do czyszczenia uszu. Dostałam takiego bólu, ze wyłam, wieczorem w przychodni okazało się, że to ostre zapalenie ucha i nie wolno nic wlewać do niego, bo można naruszyć bębenek. Matko jak mnie bolało, dostałam antybiotyk i mam brać 3x2 ibuprom do tego. Zastanawiam się czy dzieciaczki też tak boli, jak mają chore uszy, to niemożliwe, bo to boli jak cholera jasna! Moja mama wysiada zdrowotnie również, jest coraz ciekawiej. A do tego po wymianie liczników zostały nam big dziury, w kuchni mam półmetrową dziurę, którą mąż będzie łatał pewnie do Wigilii . A jak święta przygotowywać w tym bałaganie? A u nas goście mają być, dużo gości....w salonie będziemy pierogi lepić..i po co ja sprzątałam do nocy. końcówka roku nieciekawa.

wtorek, 17 grudnia 2013

co na nude

Niestety dziś marudząco-pierdząco...kto nie chce niech dalej nie czyta, bo będę jojczyć.

W domu od tygodnia wodę nam zakrecają na cały dzień, tzn do 16.30, więc co rano latałam z garkami, wiadrami itp. Wojtek czuje się już całkiem dobrze, prawie nie ma kaszlu ale za to nudzi się przeogromnie. Wymyślamy zabawy, wycinanki, malowanki, wyklejanki, budujemy itp ale wszystko na chwile i w efekcie Wojtek jest bardzo niegrzeczny, bawi go bardzo, że się złościmy i dokazuje jeszcze bardziej, lata bez skarpetek specjalnie, żeby mnie wkurzyć i się chichra gałgan jeden. Usiłuje zwalić co rusz telewizor albo chociaż obtłuc,włazi za meble i nie chce wyjść jak jakiś uparty chomik.Rzuca wszystkim i wyrzuca no i najgorsze...bije babcie. Klepie ją i ucieka zachwycony. No i teraz co ja robię? Tłumacze, krzyczę i daję karę, obiecuje mi syn, że już nie będzie, że będzie grzeczny inne bla, bla, a za 20 min od nowa. Wiem, że on jest tak naprawdę grzeczny i cuduje z nudów ale cała rodzina nie wyrabia, kąsamy już siebie nawzajem z tego wszystkiego. po drodze jeszcze przygotowania do świąt, latam po sklepach, szoruje chatę i próbuje zapanować nad dzieckiem bez skutków. wstyd się przyznać, ale cieszę się, że muszę iść do pracy, tam ma chociaż chwilę spokoju...jakoś tak nieświątecznie się czuję..

piątek, 13 grudnia 2013

Kocioł

Wczoraj pod wieczór znowu zaliczyliśmy z Wojtkiem lekarza, bo jednak coś mnie niepokoiło, że tak kaszle inaczej i nos mimo leków wiecznie zapchany. Lekarka zbadała, osłuchała i stwierdziła, że ropa w nosie dalej i gardło czerwone a Wojtek w śmiech, bardzo go śmieszyła wizyta i co chwila robił do Pań minki. Mi nie do śmiechu, bo jednak musiała Pani przepisać antybiotyk i Wojtuś może zapomnieć o wizycie w przedszkolu w tym roku. Akurat zdąży się wykurować na święta, mam nadzieję. Mało tego, wieczorem przy zakraplaniu oczu wspólnymi siłami z tatą odkryliśmy, że ma krwiaczki pod powiekami, aż mi się słabo zrobiło z nerwów, chciałam dziś już okulistę nawiedzać, ale poczytałam trochę na spokojnie o zapaleniu spojówek i okazuje się, że to jeden z objawów i podaje się krople, które my już bierzemy. Osiwieje przez te choróbska.
Wojtek się nie przejmuje chorobą, tylko w nocy popłakuje, bo kaszel nie daje spać. Rozrabiał wczoraj tak, że nie mogliśmy go spacyfikować do łóżka bez głośnych protestów. W przyszłym tygodniu będę musiała jakoś urywać się wcześniej do domu, aby zacząć przygotowania do świąt, inaczej nie da rady, w ten weekend zjazd, więc nic nie zrobię. Nie mam prezentów, mieszkanie w stanie lepiej nie pisać, do tego codziennie wyłączają nam wodę, bo robią nowe liczniki do wodomierzy, więc rano nalewam wodę do czego się da, żeby starczyło do wszystkiego. Jakoś mnie tłumy w sklepach nie porywają i zakupy odwlekam ile się da, no ale chyba nie da się ich uniknąć. Pomysły na prezenty mam, więc załatwię to raz, dwa.
W tym roku postanowiłam skupić się na zabawach z Wojtkiem, które go zaangażują w ten cały świąteczny młyn. Wczoraj robiliśmy wyklejane choinki, całe 30 minut. Muszę zacząć obfotografowywać te jego dzieła na pamiątkę.

środa, 11 grudnia 2013

Prababcia

Jest lepiej, Wojciech wczoraj śmigał jak szalony robiąc do wieczora artystyczny bałagan. Mieliśmy gości, przyjechała prababcia, z prezentami, Wojtuś wyściskał ją serdecznie, wytarmosił, popodduszał z miłością, wycałował. Prababcia była zachwycona, szkoda, że tego nie widziałam. Moja babcia choruje już mocno na Alzheimera, nas jeszcze pamięta, ale co chwila zapomina gdzie jest, wczoraj zapytała moją mamę, a swoją córkę, gdzie jest Wojtek?(mój tato). Nie żyje już 21 lat- odpowiedziała mama a babcia na to,.... a co się stało? Dramat, że tak już nic nie pamięta.  Miło mi, że mnie jeszcze pamięta i cieszy się z widoku mojego dziecka, zawsze się martwi, czy mój Wojtuś ją rozpozna, chociaż widujemy się co najmniej raz w miesiącu. A mój synuś pieszczoszek, potrafi okazywać uczucia, jest bardzo wylewny, więc wczoraj była szczęśliwa, chociaż chwilę.

wtorek, 10 grudnia 2013

przynudzam

Wiem, że się pewnie powtórzę, ale u nas znowu chorobowo. Wojtek ma tym razem wirusowe zapalenie spojówek, katar i kaszel jak zwykle. Dostał krople z antybiotykiem i już po jednym dniu stosowania widać znaczną poprawę. Wziewy znowu podawane w maksymalnych dawkach, a dopiero co udało mi się zejść do najmniejszych ..:( Tym razem to prawdopodobnie ja "załatwiłam" syna, bo zachciało mi się w sobotę sanek, a momentami wiało i jak wracaliśmy to nas wywiało całkiem porządnie. Głupia matka ze mnie czasami. Sama też już kicham. Babcia niepocieszona, bo Wojtek w domu a ona miała plany przygotowywań przedświątecznych. Z Wojtkiem się nie da, bo jej nie słucha, jak tylko znika w kuchni to on hyc i już gdzieś broi. Mam nadzieję, że do poniedziałku się wykuruje i pójdzie do przedszkola jeszcze w przyszłym tygodniu. W innym wypadku wyjdzie, że w grudniu był raptem 4 dni, bo po świętach mam wolne i będziemy w domu. Zastanawiam się w związku z tym jak radzą sobie rodzice, którzy nie mają babć i nianiek, gdybym za każdym razem zostawała z Wojtkiem w domu gdy choruje, już by mnie wywalili. Zresztą wcale bym się nie dziwiła, bo co to za pracownik co drugi tydzień na tygodniowym zwolnieniu. Całe szczęście, że Wojtek ma babcię w małym palcu i babcia zrobi dla niego wszystko.
 

czwartek, 5 grudnia 2013

Wesoło

Im więcej mówi mój maluch tym bardziej się śmieje. Widać, że rośnie nam mały dyktator, rozkazuje z kim idzie się bawić, do łazienki, w co się bawimy, co jest ładne a co brzydkie, z reguły mnie to bawi, jak przesadza to oczywiście od razu stawiam na swoim, no bo wiadomo, że dziecko ma słuchać starszych. Ostatnio więcej czasu spędza ze mną niż z tatą i zrobił się taki mega cycuś mamusi. Tata go usypia do czasu aż wejdę do pokoju, wówczas przesuwa się na łóżku robiąc mi miejsce i woła do tata "tata sio". Tata jest obrażony:)
Na spacerach też ze mną za ręke nie z tatą. Ewidentnie jest to efekt pracoholizmu taty, no to teraz ma.Na szczęście mają wspólne pasje i wczoraj szaleli do późnego wieczora sterowanymi zabawkami, nie wiem kto miał większą frajdę, były momenty, ze miałam wrażenie, że bawi się dwoje dzieci a nie jedno.
A ja wczoraj dostałam burę od syna, bo nie było mnie w domu tak jak zwykle, tylko godzinkę później. A tata to może dłużej być poza domem i mu nie robi nu nu:)

wtorek, 26 listopada 2013

Śnieg

Wczoraj przed zaśnięciem cieszyło się moje dziecię jak nie wiem co, bo zaczął padać śnieg. Podskakiwał zachwycony na łóżku i odeszła mu ochota na sen. Swoim łamanym polskim tłumaczył mi, że będzie z tatą na sankach jeździł z górki. Ciekawe co na to tata, który ledwo zipie chory na jakieś wirusisko. Swoją drogą to jednak to prawda, że chory facet w domu jest gorszy od dziecka. cały weekend marudził, stękał jakby chorował rzeczywiście na coś poważnego. Musiałam go wozić do lekarza, wykupić leki, przypilnować, żeby wziął...nosić herbatki, zupki, jezuuu. Wojtek się od razu zaraził, kaszle i znowu do przedszkola nie chodzi, co go akurat cieszy, z babcią w domu rozrabia.
Co do śniegu to owszem ładnie wygląda świat za oknem, powietrzem mroźnym milej oddychać, ale jazda autem już nie fajna, skrobanie szyb też nie. No ale nie można mieć wszystkiego w końcu.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Nie lubię poniedziałków

Nie lubię poniedziałków, szczególnie jak sobotę i niedzielę spędzam w szkole, do której muszę dojechać i wrócić późnym wieczorem. Droga była fatalna, mgła, ciemno, a ja nie lubię jeździć po ciemaku. Wróciłam zmęczona, odzwyczaiłam się od siedzenia w ławce. Wojtek został oczywiście z babcią, tata jak zwykle w pracy, jedynie w niedziele spędzili razem kilka godzin bo z rana też w pracy. Co ja bym zrobiła bez mojej mamy, jest dla mnie ogromną pomocą w opiece przy Wojtku. Gdyby nie ona chyba bym nie mogła podjąć tych studiów, bo na tatę nie ma co liczyć, tata jest non stop w pracy, do szału mnie to doprowadza, bo ileż można. W domu są ostatnio ciągłe kłótnie z tego powodu. Nie można tak żyć na dłuższą metę, cierpi na tym Wojtek, cierpię na tym ja. I nie potrzebujemy tych pieniędzy az w takim zakresie, żeby prawie nocować w pracy. Ja oficjalnie jestem na urlopie dalej a w rzeczywistości co drugi dzień w pracy, inaczej się nie da, ale na chwile, pocieszające...Nakupiłam sobie książek nowych, byłam również w bibliotece i powymieniałam i mam zamiar czytać, czytać, czytać, oczywiście w czasie gdy Wojtek w przedszkolu bo później to już tylko lego, auto, lego, auto do wieczora:)

piątek, 8 listopada 2013

Odrzucone referendum

Nie jestem Pisowcem, żeby nie było...ale odrzucenie referendum mnie wkurzyło. Nie chcę, żeby mój syn musiał iść do szkoły w wieku 6 lat. Uważam, że polskie szkoły nie są do tego przygotowane, poza tym mój syn jest wcześniakiem urodzonym w listopadzie. Ma pewne zaległości, nie wiem czy dorówna swoim rówieśnikom. Czy kogoś to będzie obchodziło poza mną gdy będzie miał 6 lat? A może go jako jedynego cofną? Ponadto irytuje mnie  pęd rodziców z dodatkowymi zajęciami nie dla dzieci a dla samych siebie chyba, taki wyścig szczurów od samego początku, najlepiej już w przedszkolu. A gdzie czas na dzieciństwo i zabawę. sama mam już sporo lat i wciąż się uczę, doszkalam, studiuję. I wiem, że nasze dzieci podobnie jak ja jeszcze wiele, wiele lat spędzą na nauce więc po co zabieram im beztroską radość z bycia dzieckiem i wtłaczać tak szybko coraz więcej obowiązków, co im to w życiu da? Lepszą pracę, lepszy start w życiu? Jak dla mnie to bzdury. I zła jestem, że jako rodzic mam obecnie g... do gadania, o tyle co mogę sobie na blogu popisać.

czwartek, 7 listopada 2013

Trzy latka

4 listopada 2010 przyszedł na świat mój maluch, aż trudno uwierzyć, że już skończył 3 latka. Chociaż dla mnie jest malutkim dzieckiem to już całkiem spory chłopczyk, 95 cm i 14 kg :) Ma już swoje zdanie, wie co lubi a czego nie, potrafi sam się rozebrać, zjeść, uwielbia się kąpać i sam myć, nawet ząbki chce szorować sam, ja tylko poprawiam. Jest bardzo samodzielny, wesoły, rzadko bywa humorzasty. Uwielbia bawić się z innymi dziećmi, szczególnie z chłopcami. Ulubiona bajka to Strażak Sam, Krecik i oczywiście Auta.
Nie przepada za malowaniem, nie ma do tego cierpliwości, maluje 2 minutki i idzie się bawić, lubi za to budować z klocków, najlepiej garaże do swoich samochodzików. Ostatnio stał się moim pomocnikiem w kuchni, lubi robić sałatki, a najbardziej je doprawiać, mieszać, sypać i najwięcej zje warzyw przy ich przygotowywaniu.
Urodziny wyprawiliśmy Wojtusiowi w niedziele, było dużo dzieci, gwaru, wrzasków pisków i hałasu i chyba o to chodzi::) Wojtuś był zadowolony, chociaż troszkę się zawstydził przy śpiewanym sto lat to wszystkie życzenia przyjął z uśmiechem. A w poniedziałek zanieśliśmy cukierki do przedszkola i każde dziecko w grupie namalowało dla Wojtka baloniki. 
Super pamiątka na przyszłość.

środa, 30 października 2013

przygotowania

Groby już uprzątnięte dwa tygodnie temu, liście grabione regularnie wspólnie z Wojtkiem, pozostały mi tylko literki do podmalowania. Zbliża się 1 listopada a to dla mnie od wielu lat czas spędzany na cmentarzu, podobnie zresztą jak Dzień Zaduszny. Rano jeżdżę do dziadków a później do swojego taty i brata. Dopiero późnym popołudniem siadamy do obiadu w większym gronie, razem z ciociami, wujkami, babcią. W ubiegłym roku zabrałam Wojtka ale był jeszcze malutki i nie bardzo wiedział o co chodzi. W tym roku zaktywizowałam go już nawet do porządków, trudno wytłumaczyć malutkiemu dziecku dlaczego tu przychodzimy, palimy znicze ale się staram i tym bardziej brakuje mi taty obok mnie, szkoda, że sam nie może wnukowi nic wytłumaczyć, opowiedzieć. Taki smutny to dla mnie czas i już go czuję.

środa, 23 października 2013

Wirusiska i problemy

Znowu chorujemy, a najlepsze jest to, że Wojtuś pierwszy zaczął, po zwiększeniu dawek wziewów kaszle dużo mniej za to zarówno ja jak i tata ledwo zipiemy. Wczoraj dostałam antybiotyk,lekarz stwierdził, że furczy mi gorzej w płucach niż u Wojtka. Tata idzie dzisiaj, bo też już nie wyrabia. Wczoraj kichając prychają i ledwo zipiąc stwierdziliśmy, że nas przedszkole wykończy jak dalej Wojtek będzie przynosił takie bomby wirusowe, które mu rodziców pokładają. Oczywiście jak na złość żadne z nas nie może iść teraz na zwolnienie więc jest super... Wojtuś z babcią zadowolony, że nie musi do kola chodzić.
Coś nie udaje nam się często pisać, a wydarzyło sie coś co doprowadziło mnie na skraj szału. W przedszkolu Wojtusia pobili dwa chłopcy...tak tak pobili, Pani wyszła do łazienki z dzieckiem, wróciła, Wojtuś z czerwonym guzem na skroni a reszta dzieci powiedziała , że taki i taki pobili go. Pani tłumaczyła, że na sekundę wyszła, a ma dwóch chłopców którzy dokuczają dzieciom, zgłaszała już to rodzicom, ale nie ma efektu, twierdzą, że dzieci w domu są grzeczne. W pierwszym momencie chciałam zrobić awanturę, później mi przeszło, mamy z chłopcami rozmawiały ja się nie będę wtrącać w wychowanie cudzych dzieci. Tylko chyba wiecie co ja powiedziałam biednemu Wojtkowi co ma zrobić następnym razem, chociaż do tej pory zakazywałam bicia. Ale jak mam uchronić dziecko przed takimi sytuacjami? Nie uchronię jak widać a nie chcę, żeby był poszkodowany i nie potrafił się obronić. W tym dniu przeżywałam całą sytuację, tak mi było szkoda mojego malucha, ale na szczęście na drugi dzień poszedł z uśmiechem do przedszkola.

środa, 16 października 2013

Wesoło...

Jest dobrze, to już 13 ! dzień chodzenia Wojtka do przedszkola z rzędu (oczywiście nie licząc weekendów) i nie ma kaszlu. Od razu mi lepiej. Przestał płakać, że nie idzie do "kola". Z okazji Dnia Nauczyciela obcałował Panią aż babki się śmiały, czyli jednak podoba mu się. Rano wstaje z mniejszym ociąganiem, same dobre newsy...prawie. 
W domu zdarza mi się przeklnąć, ale czasem. Mój syn jak wiadomo bardzo mało mówi ale niestety udało mu się nauczyć tak parę dni temu brzydkiego słówka które sepleni po swojemu. Łudzę się, że może nikt oprócz rodziny go nie zrozumie, nie wiem czy to ode mnie czy z przedszkola podchwycił. Nie wiem czy mu uwagę zwracać czy udawać, że nie słyszę. Ze wstydu będę sie palić jak mu nie przejdzie. Troję się aby wymawiał ładnie jak najwięcej słówek, codziennie ćwiczymy, czytam mu książeczki, wygłupiam się, zdzieram gardło a ten proszę, wyedukował się nie w tę stronę co ja chciałam.
Poza tym to chodzimy spać o 22 giej nadal, rano zwlekam się z łóżka jakbym nie spała wcale, chociaż tu wiem, że grzeszę, bo młodsze mamy mają gorzej, wiem,wiem ale ja już się przyzwyczaiłam do lenistwa:) 
Do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja w końcu.

środa, 9 października 2013

Pomoce logopedyczne

Zaczyna mnie denerwować ciągłe przekładanie naszych wizyt u logopedy. Dosyć, że czekaliśmy kilka tygodni aby się zapisać to Pani we wrześniu nie było 3 tygodnie, potem tydzień układali grafik, potem Wojtek był chory, raz się udało pójść, a dziś znowu odwołane zajęcia bo coś tam. zadzwoniłam i się dowiedziałam, ze za tydzień zaczynają przeprowadzkę do innego budynku, potrwa ponad dwa tygodnie i zajęcia zaczną się odbywać w listopadzie.
Ręce opadają .... ćwiczymy w domu, codziennie. Dobrze, ze chociaż ćwiczenia dostaliśmy, listę książeczek do zakupu to wiem co mamy robić. Właśnie zakupiłam, swoją drogą ceny tych publikacji są mocno przesadzone, cieniutkie książeczki p0 9 zł. Komplet 150 zł, ale nam odradził logopeda bo nie będą robić wszystkich części, niby nie ma takiej potrzeby.
Wojtek robi coraz większe postępy w mówieniu, oczywiście sepleni, przestawia literki ale w końcu zaczyna mówić. Muszę się postarać aby ćwiczyć z nim konsekwentnie codziennie. Na szczęście na razie się chłopak nie zniechęca. Mam zamiar dzisiaj pobuszować poszukać jeszcze jakiś pomocy logopedycznych dla rodziców, jeśli ktoś takie zna to będę wdzięczna za link lub info.



poniedziałek, 7 października 2013

Sposoby na niegrzeczne dzieci w przedszkolu...jakie?

Poniedziałek....jak ja nie lubię poniedziałków. Z rana stoczyłam już słowną bitwę, były łzy, szlochy i ogólnie do dupy.... Wojtuś nie chciał iść do przedszkola. Udawał nawet przez chwilę, że go boli brzuszek. W końcu doszliśmy do porozumienia, ale łatwo nie było a to dopiero poniedziałek. 
Zastanawiam się jak w innych przedszkolach radzą sobie z niesfornością dzieci. U mojego syna chyba wyprowadzają dziecko do łazienki i zostaje tam dopóki się nie uspokoi. W ubiegłym tygodniu widziałam taką sytuację, przyszliśmy z Wojtkiem o 9 tej bo byliśmy u lekarza, dziecko płakało samo w łazience. Pani była sama z dziećmi na sali, ze dwadzieścioro ich było. Nie wiem czy zostawiła tamto dziecko samo, bo nie miała nikogo do opieki nad całą grupą czy takie są standardy w tym przedszkolu. Nie spodobało mi się to. Gdy Wojtuś wszedł ze mną na sale, Pani wyszła do tamtego chłopca z pytaniem czy już się uspokoił. Wiem, że muszą mieć jakieś metody na ogarnięcie dzieci ale jakoś mi się ta sytuacja nie spodobała. Mam nadzieję, że wynikała jedynie z braku drugiej Pani. Mam zamiar nie nakręcać się tylko zapytać Panią spokojnie co robią gdy dzieci są niegrzeczne.

czwartek, 3 października 2013

Usypianie

Niech coś się wydarzy, bo nie wyrabiam, niech stanie się cud i nauczę się usypiać swoje własne dziecko. Jestem w tym beznadziejna. Nie potrafię zapanować na d Wojtusiem wieczorem. Idziemy się kapać, wszystko idzie pięknie, piżamka, kaszka, leki i....zaczyna się. Od bajki....nie jednej....13 tu!!!! potem znowu mój syn chce jeść, pić, siku  i tak w kółko jeszcze jakieś dwie godziny zanim pada. No chyba, że mąż przyjdzie z pracy i mnie uratuje, wówczas mój syn zasypia maksymalnie po 15 minutach, bez płaczu, żądań, wrzasków, skakania po łóżku. Stanowczość, wiem, brakuje mi jej, ale jak teraz to odkręcić.

niedziela, 29 września 2013

A miało być

A miało być pięknie we wrześniu a tu zonk.Wojtek 5 dni w przedszkolu i kaszel,więc wziewy i w domu,potem 5 dni i znowu to samo. Mnie również choróbsko trafiło a później cały tydzień po 12h praby i stresu doprowadzającego mnie do bezdechu,tempo mnie wykończyło,po kontroli trzędowej zeszło ze mnie powietrze ale dałam radę dom odgruzować.Nie wyobrażam sobie takiej 12h pracy,z czekającym w domu dzieckiem,Wojtuś płakał już pod wieczór,tęskniło mu sie a ja czułam się tragicznie.Może jestem jojczcą matką jednego dziecka ale mam to gdzieś,ciężko jest pracować i dać siebie dziecku,zjąć sie wszystkim.Mąż również cały miesiąc od 7do 22 w pracy,to był dla całej rodziny ciężki miesiąc.Babcia dała radę,dziś jednak zasłabła,być może ją również przeziębienie łapie.Za mną pierwszy zjazd na podyplomówce,chyba będzie ok,mam nadzieję,że czegoś się nauczę.

środa, 18 września 2013

Zuch

Wiem, że to niepedagogiczne, ale po tygodniowej chorobie i nieobecności w przedszkolu gdy Wojtuś płakał już w domu w piżamce, że nie chce iść nigdzie wpadłam w popłoch.....i obiecałam, że kupię mu największe auto jakie będzie w sklepie, jeżeli pójdzie do przedszkola i będzie grzeczny. Udało się, uśmiechnął się i szybko zeskoczył z łóżka się ubierać, grzecznie pojechał, nie płakał w szatni, pomachał mi i poszedł do dzieci. Słowa dotrzymałam, nowa zabawka spała razem z nim. Rano znowu marudzenie, obiecałam, że uzbieram pieniążki i kupię wywrotkę, wielką, największą jaka będzie, ale muszę iść do pracy. Zrozumiał, zadowolony poszedł. Pani dzisiaj pochwaliła Wojtusia,że była grzeczny i nie płakał, zuch chłopczyk:)
Pytanie tylko czy nam się uda później bez przekupywania chodzić do tego przedszkola. Na razie jestem zdesperowana na tyle, że tak robię...innych sposobów nie znam,tłumaczenia, że jest super nic nie dadzą, bo dzieci w jego grupie płaczą, więc jak mam mu wciaskać kit, ze jest extra?


poniedziałek, 9 września 2013

Chustka

W końcu zebrałam się w sobie i przeczytałam "Chustkę" Joanny Sałygi.  Pewnie wielu z blogowiczów trafiło na jej blog, w którym relacjonowała swoje życie z rakiem, walkę z nim, codzienne życie, chwile radości i te gorsze dni. Cały czas myślę o jej Synku i o tym jakie top życie jest cholernie niesprawiedliwe....

niedziela, 8 września 2013

Nie tak różowo

Niestety nie jest cudownie w przedszkolu. Jedynie w pierwszy dzień synek nie płakał,kolejne dni codziennie była histeria na widok szatni i zapłakanych dzieci, oddawałam go pani opiekunce płaczącego i wyrywającego. Po wyjściu miałam ochotę walnąć coś mocniejszego. Z relacji pani w przedszkolu wynika,ze Wojtek przestaje płakać,bawi się,je i drzemie bez problemów, gdy wracam po niego zawsze jest zadowolony i nie płacze, jednak te wejścia sa tragiczne, nie wiem jak długo to potrwa, pewnie dlatego,ze reszta dzieci płacze. Obecnie chorujemy,ja bardziej a Wojtek pokasłuje i zakatarzony,jutro idziemy do lekarza,pewnie parę dni go nie zaprowadzę do dzieci i później znowu od nowa się zacznie.....

poniedziałek, 2 września 2013

Pierwszy dzień

I pierwszy dzień zawożenia do przedszkola za mną. Wojtuś sam wstał, nic nie płakał, buzi, buzi i poszedł się bawić. O 14 tej się okaże jak mu tam było.


piątek, 30 sierpnia 2013

czekamy...

Niestety pomimo stosowania leków katar Wojtka nie opuszcza, frida już od prawie w dwóch tygodni w natarciu, odciągamy, psikamy i nie chce odejść....ciągle coś tam jeszcze słychać. Ja już w stresie, że do poniedziałku nie przejdzie, a my przecież do przedszkola pierwszy dzień. Natworzyłam już Wojtkowi tyle historii, że w przedszkolu jest super, że wczoraj była awantura, bo założył plecak i chciał już iść, chodził biedny za mną i pokrzykiwał "mog!mog ju!". Chyba trochę przesadziłam z tym gadaniem")
Cieszę się, że zaraz wrzesień. Wojtuś w przedszkolu pozna dzieci, spodoba mu się, wiem to, nawet gdyby na początku trochę płakał, to i tak będzie mu się podobało, jako jedynak ma za mało kontaktu z dziećmi, przedszkole jest mu bardzo potrzebne. We wrześniu idziemy na wesele do kuzynki, więc się pobawimy. We wrześniu zaczynam studia, podyplomowe, w końcu się zdecydowałam, muszę zrobić coś dla siebie. Także wrześniu przybywaj:)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Koniec lata

Lato dobiega konca, jestesmy juz po urlopie i wypoczynku nad morzem. Bylo inaczej niz sie spodziewalam, mimo mnogosci atrakcji Wojtus byl soba:) Probowal wymuszac to co chcial a na kazdym kroku kusily odpustowe stoiska z pierdolami, na kazdym rogu zwierzatka, autka, samolociki na monetki no i ciuciu. Rano kaszka, a potem sniadanka nie mial czasu jesc, na obiad nie mial ochoty, dopiero kolo wieczora w koncu cos udawalo sie w niego wpakowac...wieczorami padalam jak kamien ale i tak bylo fajnie, juz planujemy wyjazd za rok,tylko w inne miejsce aby troche skorzystac dla siebie i poplywac,za rok do Jastarni. Tymczasem wracamy do rzeczywistosci, druga czesc mego urlopu uplywa na szykowaniu mojego malucha do przedszkola. Codziennie opowiadam jak tam bedzie superowo, ze trzeba sluchac pani i nie przepychac sie w kolejce do zjezdzalni.juz sie denerwuje, musze wyluzowac, jakos przez to przejdziemy. Niestety znad morza synek przywio katar, ktory juz doprowadzil do atakow kaszlu, wprowdzilam inhalacje i leki astmatyczne, wyciszylo sie, co to bedzie w przedszkolu, wiem, ze bedzie chorowal, oby tylko szybko udawalo mi sie dzialac, aby nie doprowadzac do pobytow w szpitalu i zastrzykow. Juz troche wiem niestety kosztem mojego dziecka, ze byle katar a musze wprowadzac szybko wziewy.Milo gdy obok spi moj maly rozrabiaka i kaszlu zero:)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Zdrowie Szymonka

Czytam zaległości, w tym o historii Szymonka. Chłopczyk w podobnym wieku jak mój syn a wiele miesięcy spędził w szpitalu. Guz na siatkówce, rodzice początkowo zbywani, sami musieli działać, bo coś było nie tak.... Polska rzeczywistość, polska służba zdrowia.....Znaleźli się lekarze, którzy dali nadzieję na to, że dziecko oka nie starci, potrzebne były jednak ogromne pieniądze na chemię. Dzięki aktywnemu wsparciu wielu osób, w tym wielu blogerek do których również i my zaglądamy i dzięki którym dowiedziałam się o całej akcji udało się zebrać pieniądze na drugą chemię, obecnie już zbierane są pieniądze na 3 chemię, ostatnią. Ziarnko do ziarnka i z pewnością uda się uzbierać. Jeżeli ktoś nas czyta kto jeszcze nie słyszał o historii Szymonka bardzo prosimy, dorzućcie się i Wy, każda złotówka to krok do przodu.
Historia Szymonka.


poniedziałek, 22 lipca 2013

Pierwsza przyjaźń

Moja przyjaciółka ma troje dzieci, w tym 5 letniego synka, którego Wojtuś ubóstwia. Udało nam się Go namówić w ubiegły weekend na prawie całą sobotę spędzoną z nami w naszym domu i nie tylko bez rodziców za to z Wojtkiem przyklejonym jak rzep:) Radość mojego dziecka z kontaktu z innymi dziećmi a w szczególności z chłopcami utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że czas na rodzeństwo...tylko z tatą muszę pogadać:) Wojtuś jest zupełnie innym dzieckiem w towarzystwie innych maluchów, jest zaaferowany, biega, bawi się, donosi zabawki, gada po swojemu, uśmiechnięty od ucha do ucha, nie marudzi, nie jęczy, no miód... A gdy jest sam w domu chodzi za mną i marudzi, mamu,mamu słyszę po tysiąc razy co doprowadza mnie do nerwicy, nawet pod drzwiami toalety nie ma litości. Już nawet proponowałam synkowi koleżanki, żeby u nas pomieszkał, obiecałam lody, kanapki z nutellą codziennie i bajki od rana do nocy i wiecie co? Nie zgodził się...bo jednak muszę mieszkać ze swoimi rodzicami, bo by za mną tęsknili:)
zatem dalej staram się wypełnić sama czas mojemu dziecku, szukam dla niego ciągle jakiś atrakcji, wrażeń, zabaw z dziećmi. Efekt jest niezły, mamy coraz więcej znajomych z którymi jeździmy nad jezioro, plac zabaw, do parku:) A za tydzień jedziemy na biwak, pierwszy w naszym życiu z Wojtkiem. Mam nadzieję, że mu się będzie podobało pod namiotem.

P.S. Pojawiło się pierwsze zdanie w tym tygodniu, do babci, gdy kazała iść myć ręce po spacerze ...Nie są bude. I masz Ci los, tak to jest z chłopakami:) Wojtuś coraz więcej wyrazów mówi całkiem zrozumiale, z tych nowszych to: kamyk, daj, ok, inny,nie ten, budny, myjo (czyt. kąpać się w jeziorze:) a ulubione powiedzonko to ..i ju (i już) gada coś, gada, tłumaczy, kiwa głową i mówi na koniec i ju... i tyle rozumiem czasami z całego wywodu.

piątek, 5 lipca 2013

Gdy dzieci się biją

Od poniedziałku Wojtuś chodzi do przedszkola na dni otwarte, codziennie dwie godziny spędza z dziećmi i Paniami przedszkolankami, aby się lepiej poznać, opiekun zostaje rownież na tych zajęciach. z racji choróbska byłam z nim tylko w poniedziałek, później poszedł tata, a od środy chodzi z babcią. Cała rodzina została wciągnięta w poznawanie jaki to fun to przedszkole:) No i pojawiły się już sytuacje typu nie dam zabawki, to moje itp czego się spodziewałam. Niestety oprócz tego zdarzają się przepychanki i to Wojtuś się przepycha.Oczywiście od razu ingerujemy i tłumaczymy mu w takich przypadkach, że nie wolno się tak zachowywać. Wczoraj jakiś chłopczyk kopnął Wojtka a Wojtek mu oddał, babcia udawała, że tego nie widziała. I co robić w takim przypadku? Tłumaczyć, że nie wolno się bić? Czy się nie odzywać? Nie chcę, żeby mój syn był kopany i nie reagował na to ale nie chcę też żeby się z własnej inicjatywy z kimkolwiek przepychał.

środa, 5 czerwca 2013

w pędzie.....

Miał być post poweekendowy, opisujący moc atrakcji i zabawy z okazji Dnia Dziecka a tu już zaraz kolejny weekend się zbliża. Nie wiem czemu tak szybko nam dni uciekają. Dzisiaj lecę na pierwsze zebranie do przedszkola, wczoraj byliśmy za zajęciach w klubie malucha. Szkoda, że będą jeszcze tylko w czerwcu, bo Wojtek w końcu się rozkręcił i chętnie tańczy, podskakuje, bawi się w grupie.  Myślę już intensywnie o urlopie, z pewnością pojedziemy nad morze, na Hel albo do Jastrzębiej Góry, tylko jeszcze nie wiem dokładnie kiedy, zależy kiedy nam urlop dadzą, mam nadzieję, że w lipcu i że będzie ładna pogoda. Dawniej jeździlismy w czerwcu, nie było takich tłumów i trochę taniej, za to pogoda średnia. W tym roku nici z urlopu w czerwcu:( Liczę na to, że chociaż pogoda dopisze.  Co weekend szukam jakiś fajnych miejsc w okolicy do spędzenia z dzieckiem. W tą sobotę byliśmy w Lubnicy w parku owadów, woj. pomorskie. Jak ktoś ma blisko to polecam. Fajne miejsce, http://www.owadogigant.pl/
Wojtek był w siódmym niebie mogąc kopać w olbrzymiej piaskownicy i szukać pochowanych robaków. Tata mu tak zacięcie pomagał, że później już nie wiedziałam kogo mam pierwszego zmusić do wyjścia z niej, tatę czy dziecko. Jest ładny plac zabaw i park linowy, z którego Wojtuś na razie nie skorzystał, bo się bał. 
W drodze powrotnej po 5 godzinach zabawy zasnął w kilka sekund, w domu dopiero odzyskał pełną świadomość i zregenerowany szalał do nocy. Czemu rodzice nie potrafią się tak szybko doładować?

niedziela, 26 maja 2013

26 maja



Tak mnie dziś naszło:) Cieszę się, że moja mama jest zdrowa i jest blisko mnie. Za młodu nie byłam grzecznym dzieckiem i nie raz sprawiłam jej przykrość. Dobrze, że jest dziś ze mną gdy trochę zmądrzałam i doceniłam, że ją mam.

poniedziałek, 20 maja 2013

Postanowienia

Jak poniedziałek to mocne postanowienia zmian. Od dziś codziennie ruszam cztery litery i zabieram się z synem rowerem w świat. Ja pedałuje, spalam kalorie, dzieć zadowolony, przystanki robimy na placach zabaw. Do lata matka musi zrzucić co nie co balastu, żeby na plaży nie owijać się non stop pareo od stóp do głów. Czytamy codziennie, choćby nie wiem co...chociaż 20 minut, może być w ratach jak Wojtek nie ma czasu. I nie jęczymy, tzn ja nie jęczę, że zmęczona itd, kiedyś kobiety miały dużo dzieci, pracowały ciężko w polu i nie marudziły. A mi to sie już w t. poprzewracało, wstyd narzekać i już, koniec z tym.

czwartek, 16 maja 2013

Ulubiona książeczka

Niedawno jeszcze martwiłam się, że Wojtek nie garnie się do książeczek, nie interesują go specjalnie, chyba , że są obrazki o samochodach, to poświęcał im minutkę. I stał się cud. Nie poddając się taszczę co chwila do domu nowe publikacje dla dzieci z nadzieją, że a nuż, spodoba się małemu i udało się. 

Mam przyjaciela strażaka- rewelacyjna książeczka, którą mój synek "czyta" codziennie po kilka razy lub kilkanaście. Oprawa tej niewielkiej lektury jest miękka, więc już nam się troszkę sfatygowała, ale i tak pędzę do miasta szukać następnych części. Niestety nie pamiętam gdzie ją kupiłam, więc będę musiała parę miejsc odwiedzić. Cena książeczki nie duża więc nie opłaca mi się zamawiać przez internet, szkoda kasy na wysyłkę.
Książeczka jest polecana dla dzieci w wieku 3-6lat, ale i mój maluch dużo z jej treści rozumie i sam już mi  opowiada po swojemu co się dzieje na obrazkach. Ilustracje są ładnie i wyraźnie zrobione, nie są brzydkie jak w niektórych tanich publikacjach. Polecamy:)

środa, 15 maja 2013

Przeprowadzka

Minął rok i znowu się przenosimy. Jakoś nie umiałam się odnaleźć na poprzednim blogu. Brakowało mi kilku funkcji, które ma blogger. Mam nadzieję, że to już ostatnia przeprowadzka.

U nas się dzieje, bo pogoda dopisuje. Wojtuś uczy się jeździć na rowerku biegowym, jeździ też z tatą na dłuższe wycieczki w krzesełku na dużym rowerze. Regularnie chodzą na basen, ostatnio w niedziele mogłam iść z nimi i zauważyłam olbrzymie postępy. Wojtuś już nie boi się większego basenu, pływa nawet bez kamizelki, oczywiście na rękach u taty lub mamy. Cieszę się, że tak szybko oswaja z nieznanym. 
W domu broi, babci nie słucha, czyli tu bez zmian. Wczoraj wymalował nam białe ściany kredką, oberwał tapetę w przedpokoju i teraz chodzi i pokazuje gdzie, żeby tata naprawił. Chłopak po prostu. Chodzę za nim i cierpliwie tłumaczę, tego nie wolno, tego nie wolno i mam nadzieję, że w końcu mu przejdą te pomysły.
A w weekend z racji zapowiadanej pięknej pogody wybieram się na wieś, do mojej babci. Wojtuś będzie mógł się wybiegać, poganiać kury i pobroić na innym terenie.

czwartek, 2 maja 2013

2 maja


Rano parking zastawiony przed moim domem, co oznacza, że mało kto wyruszył dziś do pracy. Cóż, mnie się trafiło to szczęście i po urlopie w poniedziałek i wtorek musiałam dziś się wstawić. Mam co robić, mnóstwo pracy ale jakoś weny brak, dziwna cisza mnie rozprasza.
Wojtuś zadowolony, biega od rana do nocy, gada ciągle po swojemu, pokrzykuje, piszczy, dryguje całym domem. Jeździ z tatą rowerem, siedzi z tyłu na krzesełku i ciągle mówi do taty tam,tam,tu i pokazuje rączką gdzie mają jechać, szkoda tylko, że tata nic nie widzi:) To samo jest jak jadę z nim autem, siedzi z tyłu i się wykłóca, że tam, tu, nie tu itd:) Normalnie prawdziwy kierownik mi rośnie:) Tata zaparł się na naukę pływania i oswajania z wodą, chodzą co tydzień na basen. ja dostałam zakaz, bo podobno przy mnie mój syn się rozprasza, robi się płaczliwy i tarci odwagę. No cóż, niech im będzie, na razie niech sobie razem pływają.
Wojtuś dostał się do przedszkola, zebranie rodziców w czerwcu.
Nie wiem czy pisałam, ale byliśmy u logopedy, który stwierdził u Wojtka nieznaczne opóźnienie w rozwoju mowy czynnej, od lipca (bo oczywiście wcześniej nie ma miejsc) będziemy chodzili na ćwiczenia pobudzające mowę. Pani logopeda obiecała, że zanim pójdzie od września do przedszkola jego mowa się rozbuja. Poczytałam trochę o tych opóźnieniach i zaczęłam się martwić, że w przyszłości Wojtuś może mieć trudności z czytaniem i pisaniem co się często zdarza w takich przypadkach. I po co ja czytałam….teraz będę się martwić na zapas.