wtorek, 30 grudnia 2014

pasiemy się

Choć jestem w pracy to tylko na kilka godzin, w domu nadal pełna chata. Śpią prawie do południa a potem przy stole do wieczora się pasiemy, i tak już chyba do Nowego Roku zostanie. Dzisiaj jadę na zakupy dopełnić lodówkę, aby było czym się paść, bo nam się zapasy uszczupliły:). Dzieci biegają, piszczą, ganiają się w berka. Zabawki dosłownie wszędzie. Sprzątam,ale wieczorami mieszkanie i tak wygląda jak bo bombie atomowej. Bratanica męża co rusz wylatuje na miasto (jak to nastolatka) ale wraca za to z koleżankami. fajnie, że tak jest, ja przyznam się, że w pracy sobie odpoczywam, popijam kawę i czytam co U Was:) Lenia mam i tak już pewnie pozostanie w grudniu. Ciasno mi się zrobiło od tego bigosu i pierogów ale co tam. Czekamy z Wojtkiem na więcej śniegu bo ten co u nas spadł to na razie za mało i kule się nie lepią a sanki już też czekają przecież. Pogoda mroźna więc Wojtuś zdrowy, niech już tak będzie jak najdłużej. 



piątek, 19 grudnia 2014

Jak nigdy

Jak nigdy wcześniej przygotowania do Świąt wyglądają u mnie trochę inaczej, przynajmniej w sercu. Tak się cieszę, ze jesteśmy w domu wszyscy, co chwila myślę o tym co by było gdyby się nie udało uratować męża. Bałagan w domu, bo przecież remont zaczęty i nie skończony, nawet nikogo nie wynajmowałam, bo mąż zaraz by pomagał i po swojemu robił, a jest na zwolnieniu i musi odpoczywać.  Jednak ten nieporządek mi nie przeszkadza, ogarnęliśmy z wierzchu i zaprosiliśmy jeszcze więcej rodzinki niż co roku. Będzie wesoło i głośno. Moja mama przygotowuje pomału potrawy, mąż jej pomoże lepić pierogi, farsze chce robić po swojemu, niech robi:) Choinka mała u Wojtusia wczoraj została ubrana przez Wojtka. Otwierał pudełka z ozdobami i co chwila słychać było  zobać jakie piękne. Ubrał całą choinkę samodzielnie, tylko poprawiłam, żeby nie pospadały bombki. Od soboty zaczną przyjeżdżać goście, przyjedzie bratanica mojego męża, chciałabym aby dla niej te Święta były dobre, bo na co dzień dziewczyna nie ma lekko, chciałabym, żeby czuła, że ją kochamy i nasz dom jest dla niej zawsze otwarty. Jakoś tak cieszą mnie Święta ze względu na to, że będzie czas spędzić je z naszą rodziną, z którą się lubimy i w ciągu roku też spędzamy razem czas gdy tylko się da, choć na co dzień dzielą nas setki kilometrów. Nie przejmuję się jak z czymś nie zdążę, stwierdzam, że nie musi być idealnie, nie ma się co przejmować głupstwami, szkoda na nie czasu. Zawsze miałam powera na sprzątanie, wbijane było mi do głowy przez mamę, że nie można usiąść do stołu Wigilijnego jak nie jest czysto w całym domu, więc pucowałam, prałam, prasowałam, cały dom odkurzałam, jakbym na co dzień tego nie robiła. W tym roku jakoś mi się nie chce, wole posiedzieć z mężem i dzieckiem, poleżeć tak po prostu, pobawić się w namiocie zrobionym przez Wojtka z tatą, połowić ryby na niby i pogadać na skypie z rodzinką, z którą się niedługo zobaczymy. 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Po mału do przodu

Wojtek cieszy się z Mikołaja, sobotę spędziłam z nim na przedstawieniu dla dzieci, był Mikołaj, interaktywna bitwa na śnieżki, konkursy dla dzieci i prezenty. Wojtek uśmiechnięty od ucha do ucha cały dzień żywił się słodyczami, dobrze, że śniadanie chociaż zjadł normalne. Niedzielę spędziliśmy u prababci, choruteńka ale nas jeszcze pamięta. Tata już jest w domu, kuruje się, przestraszony całą sytuacją więc jest nadzieja, że przystopuje na dłużej. Czuję się tak, jakbyśmy dostali już prezent na święta, drugie życie dla ojca. Staramy się pomagać jak co roku przy Szlachetnej Paczce, tym razem z grupą fajnych ludzi na fb,  nic mi nie poprawia nastroju tak jak pomoc ludziom w potrzebie. Wojtek też już rozumie, że mama nie zawsze kupuje coś dla niego ale dla innych dzieci również, bo trzeba pomagać dzieciom, które nie mają wszystkiego tak jak on. W tym roku nawet nic nie chcę od Mikołaja, mam wszystko czego potrzebuję.

wtorek, 2 grudnia 2014

Życie bez ojca

Tak się niestety źle wydarzyło, że tata Wojtka dostał w niedziele zawału, całe szczęście od razu trafił na operację i na razie jest dobrze, niedługo wyjdzie ze szpitala, rehabilitacja i dłuższy odpoczynek go czekają. Pomijam to co czułam gdy czekałam przed salą, bo nie o tym chcę tu napisać. Mój ojciec zmarł gdy byłam w szkole podstawowej. Wiem co to znaczy bark taty, szczególnie,że byłam dzieckiem kochanym, taką "córeczką tatusia". Wiele Wigilii spędziłam przy grobie taty rycząc jak bóbr na mrozie, wiele wieczorów w późniejszych latach po cichu przepłakałam " bo tata nie widzi...bo taty nie ma". Dlatego najbardziej żal mi mojego synka, nawet sobie nie wyobrażam jak miałabym mu wytłumaczyć gdzie jest tata i co się stało, gdybyśmy w niedziele nie zdążyli. Serce by mi pękało, jestem przerażona, że to może się wydarzyć. Na bok odeszły plany o kolejnym dziecku, chyba się nie zdecyduję, choć marzę o tym. Jednak co będzie gdy nas zabraknie, mój syn zostanie sam.

środa, 12 listopada 2014

Kim będę jak dorosnę

W przedszkolu grupa Wojtusia wybrała się do szkoły zawodowej, żeby popatrzeć jak uczą się starsi koledzy. Od razu zostali podzieleni na dwie grupy: chłopcy zostali zabrani do kucharzy na przyrządzanie pizzy  a dziewczynki do fryzjerek na malowanie i tapirowanie włosków:) A mój syn uderzył w bek, że on chce z Panią do fryzjerek a nie z chłopcami tylko z Panią i już...od najmłodszych lat dzieci uczy się stereotypów, bo przecież wiadomo, że jest mnóstwo fryzjerów bardziej utalentowanych od fryzjerek i tak samo z kucharzami.    Niby wszędzie mówi się o równości szans, ba wymaga się tego zgodnie z wytycznymi UE ale od dziecka uczą dalej tak jak nas. dziewczynki bawią się lalkami, chłopcy samochodami, dziewczynki są nauczycielkami, chłopcy strażakami itd itd. W każdym razie mój syn po tej wizycie był niezadowolony i mu sie tam nie podobało. 
Pytamy go zatem z ojcem kim będzie chciał zostać jak urośnie, na każdą naszą podpowiedź typu policjant, strażak, nauczyciel, lekarz, ogrodnik odpowiadał nie nie, nie cem. No więc w końcu pytam to co on będzie robił jak będzie dorosły. 
- Będę miał zone i kupimy sobie tik taki kłujące (czytaj miętowe)
- A skąd będziesz miał pieniążki na te tik taki?-
- Z taty portfela

No i już, proste, a my z ciekawości już tupiemy nogami kto z niego wyrośnie:)

 p.s zawsze jak pytam o przyszłość Wojtek zaczyna od ...będe miał zone...:)

środa, 5 listopada 2014

4 listopada

Cztery lata temu  płakałam na sali pooperacyjnej a Wojtek spał w inkubatorze dla wcześniaków, w pierwszej dobie nastąpiło pogorszenie jego zdrowia. Tak się bałam, że będzie jeszcze gorzej, że nie rozesłałam wiadomości o jego narodzinach do przyjaciół, żeby nie zapeszać.  4 lata później nie mogę się na niego napatrzeć, jak szybko rośnie, jak pięknie się rozwija, jak dokazuje, rozmawia, opowiada, cieszy się z różnych błahostek o których nawet bym nie pomyślała, że mogą sprawiać radość. Jest wesołym, uśmiechniętym i szczęśliwym dzieckiem. Cieszę się, że pomijając astmę, z której wyjdziemy Bóg dał mi zdrowe dziecko, nigdy w życiu nie dostałam nic cenniejszego. I chociaż w moim zyciu jest wiele spraw i ludzi wokół mnie, które cieszą to Wojtuś jest moim największym Skarbem.

wtorek, 28 października 2014

Czym zająć zdrowiejącego rozrabiakę

W domu już o wiele lepiej. Zastrzyk za zabawki poskutkował, płaczu było 5 sekund a efekty jak to przy dexavenie szybkie, praktycznie już w tej samej dobie kaszel ustał, gardło przestało dokuczać, antybiotyk jednak trzeba podawać, więc Wojtek z babcią w domu. Pełen energii biegał, skakał, wirował do 23 wieczorem. Malowaliśmy farbami, piekliśmy ciasteczka, graliśmy w piłę i jeździliśmy autami, no i oczywiście bransoletki z gumek też dwie zrobiliśmy. Zastanawiam się czym zająć Wojtka, żeby tak nie biegał i nie skakał i już mi pomysłów brakuje. Najlepiej jakieś rękodzieło wyciszające z nim robić, ale niestety szybko się nudzi. To jednak normalne w wieku 4 lat chyba? Tata wrócił późno, przejął opiekę a ja padłam jak długa. dzisiaj pewnie czeka mnie kolejna porcja meczy do zagrania, rajdów autami i wyklejanek. Zupełnie inaczej jest jak Wojtek chodzi do przedszkola, chce odpocząć, pooglądać bajki, pobyć sam grzecznie w pokoiku swoim. A teraz biedny się nudzi jak mops, więc muszę się wykazać jakimiś nowymi pomysłami.


czwartek, 23 października 2014

Zastrzyki

Noc z wtorku na środę była tak straszna, że poprosiłam babcię aby wybrała się z Wojtkiem do lekarza a ja dolecę już bezpośrednio jak będą wchodzić do gabinetu. Mama zadzwoniła już po fakcie jednak, Wojtuś dostał zastrzyk i jak się nie polepszy to skierowanie do szpitala na zapalenie krtani, antybiotyk i fura leków. na szczęście sie poprawiło, ale... dzisiaj musimy iść na drugi zastrzyk...ja już trzęsę portkami na samą myśl o awanturze i lamentach, które tam na bank zrobi Wojtek. Wczoraj mu mówiłam, że pójdziemy tylko sprawdzić, czy pupa się zagoiła, bo stwierdził, że mu Pani zrobiła dziurę w pupie. Wojtek kategorycznie kręcił głową, że lepiej nie pójdzie, bo Pani go znowu ukłuje. Kombinuję, jak to przetrwać i nic innego nie przychodzi mi jak zwykle do głowy niż przekupstwo! No ze mną chyba jest coś nie tak.

poniedziałek, 20 października 2014

Nauka geografii

Jestem już w pracy po tygodniowym pobycie w Hamburgu u naszej rodzinki. Odbył się chrzest męża chrześniaka, cudnego chłopczyka, jak go przytulałam to od razu włączał mi się sygnał, że też chcę jeszcze raz mieć swoje małe dzieciątko. Wojtek w dniu wyjazdu tak brzydko kaszlał, że latałam godzinę przed odjazdem praktycznie do lekarza. Okazało się, że zaostrzenie astmy spowodowane jakąś wirusówką. zabrałam reklamówkę leków dla dziecka, dosłownie, do tego inhalatory, tubę do wziewów i aparat do neubalizacji,bo nam zawsze pomaga. Pierwsza noc w gościach była dla Wojtka ciężka, kaszlał okrutnie. Dostał duszności w kościele bo było gorąco i duszno, ale później już czuł się coraz lepiej i zaczął rozrabiać, na tyle, że na 3 dzień już stał w kącie, tak się rozbrykał. Przez tydzień odwiedziliśmy wszystkie ciocie, wujków, kuzynów, dotarliśmy do zoo i oceanarium. Wszędzie Wojtek dostawał prezenty, częstowano go czipsami,colą i cholernie słodkimi żelkami (co w domu rzadko może zjeść), więc jemu podobało się bardzo. Mi trochę mniej, bo latałam z lekami 3 razy dziennie, 3 razy dziennie inhalacje itd i pacyfikacja syna gdy robiło się za głośno:) Tata coś tam też próbował, ale szybko mi dezerterował integrować się z rodzinką. Muszę się tu teraz w tym miejscu przyznać, że ucieszyłam się z powrotu do pracy, cisza i spokój, akurat dzisiaj nie ma zbyt dużo pilnych akcji więc ja odpoczywam:) Wojtuś w domu z babcią, bo jeszcze pokaszluje i gluty w nosie są, babcia sobie radzi z wnusiem. Z całego wyjazdu najbardziej cieszy mnie oprócz oczywiście spotkania z rodziną zainteresowanie Wojtka mapą Europy, pokazywaniem krajów w których mamy kogoś z rodziny lub przyjaciół, których on zna, tym, że chce się niemieckiego uczyć, że szybko łapał kontakt z niemieckimi dziećmi, że już wie jak się nazywa jego kraj, jego miasto itd, że jest taki mądry, choć malutki przecież jeszcze.

środa, 8 października 2014

Płaczek

Mam nadzieję, że chwilowo, ale mam w domu Płaczka. Po tygodniowym pobycie w domu z babcią Wojtuś płacze w przedszkolu, że chce do mamy. rano nie chce iść, che być w domu z babcią. To już trzeci dzień,. Pytałam Panią, później się bawi, ale co jakiś czas popłakuje i pyta kiedy mama przyjdzie. Codziennie mu mówię po kilka razy, że odbiorę go po obiadku od razu. Nie wiem co mogę jeszcze zrobić i nie wiem skąd taka zmiana. po wakacjach nie było tego problemu. Wątpię, żeby coś się wydarzyło w przedszkolu, bo wieczorami Wojtek opowiada co robił z kolegami zadowolony. To samo było dziś u logopedy. Zajęcia trwają 30 minut, z tego 20 minut Wojtek powtarzał, że już chce do mamy a pozostałe 10 minut pracował z Panią i opowiadał wszystko co mu przyszło tylko do głowy, wyszedł uśmiechnięty. Nie wiem czy to skok rozwojowy czy jest inna przyczyna.

poniedziałek, 6 października 2014

....

Smutno mi było wczoraj jak pewnie wielu z Was. Śmierć młodej dziewczyny, praktycznie w moim wieku, pozostawiającej swoje dzieci, bez mamy...żal i smutek. 
Nie wyobrażam sobie tego bólu gdyby mnie to spotkało, gdybym zachorowała i wiedziała, że odejdę, jak przygotować dziecko,  przypomina mi się od razu Chustka, tak wielu odchodzi za wcześnie.

piątek, 3 października 2014

Jesienne słońce

Za oknem u  nas jesienne słońce, już drugi dzień znów jest cieplutko i przyjemnie. Można chodzić bez kurtki. Wojtuś już się dobrze czuje, choć do przedszkola jeszcze nie puszczam to na spacer wyszliśmy, mknął rowerkiem a ja za nim szybkim truchtem, kolka mnie złapała:) Zasuwa po chodnikach jak pirat drogowy, choć jeszcze na czterech kółkach ale rower już "prawdziwy". Latem nie miał siły pedałować.
Za miesiąc skończy 4 lata. Już się cieszy, że będzie tort, prezenty i już sobie śpiewa 100 lat:)
Jednak przed urodzinami jeszcze w październiku czeka nas tygodniowy wyjazd do rodzinki. Już się cieszę, że odpocznę, nie będę musiała nic robić, będziemy zwiedzać i odpoczywać, bo jeszcze nas w Hamburgu nie było a właśnie tam się wybieramy. Znów pakujemy walizki, jak ja lubię podróżować i urlopować!

piątek, 26 września 2014

Dolina

Nie wiem od czego zacząć. Może od najbardziej aktualnego...od nocki Wojtuś zmaga się z wymiotami, podaję wodę i elektrolity, nie oponuje przed piciem więc obserwuję co będzie dalej....Tydzień temu od czwartku kaszel więc spędził 4 dni w domu na zwiększonych wziewach, 2 tygodnie temu w piątek też do przedszkola nie poszedł bo pojawiła się gorączka, przeszło w niedziele. Co weekend praktycznie coś mu dolega. A tak się łudziłam, że drugi rok w przedszkolu będzie dla niego już bardziej pomyślny, że po chorobach w ubiegłym roku nabrał odporności. Jedyna różnica jaką widzę i się tym staram pocieszać, to fakt, że szybciej dochodzi do siebie i nie są potrzebne antybiotyki.
Co do treningów, kolejny raz przekonałam się, że ja mogę sobie chcieć a dziecko nie. Pierwsze dwa spotkania bardzo mu się podobało, 3 i 4 płacz i wychodzenie w połowie zajęć z rozszlochanym dzieckiem. 5 razu nie było, a, nie chce na siłę zmuszać, bo nie to ma być zabawa a nie obowiązek. Odczekamy rok i zobaczymy, może w międzyczasie coś innego mu się spodoba, na razie po chorobach odechciało mi się aktywizowania dziecka. Dzieciństwo ma tylko raz, nie będe go przymuszała do niczego, przynajmniej nie w wieku 4 lat:)


 


środa, 10 września 2014

Pierwszy trening

Wczoraj Wojtek zaliczył pierwszy w życiu trening karate. Zajęcia są dla dzieci w tym wieku bardziej zabawą i gimnastyką niż prawdziwym sportem, nie wiedziałam czy mu się spodoba czy nie. Nie mam parcia na zajęcia dodatkowe od poniedziałku do piątku, ale chciałam, żeby już gdzieś ćwiczył z dziećmi. Wahałam się między piłką nożną a karate. Wybraliśmy to drugie. I wybór okazał się trafny, bo moje dziecko wczoraj było zadowolone na maksa po zajęciach. Wyleciał z sali i powiedział mi, że on już nie będzie chodził do przedszkola tylko tutaj :) Super! zobaczymy na zajęć starczy mu chęci i zapału.

poniedziałek, 8 września 2014

Mama kontra mama

Przypadkiem obejrzałam w niedzielę ten program, pierwszy odcinek. Co w stylu Ugotowani tylko zamiast dań, mamy pokazują swoje dzieci, swój dom i metody wychowawcze. Potem się punktują nawzajem....i to mnie rozwaliło. Jak ja nienawidzę oceniania przez inne matki, tego wymądrzania się na każdym kroku. Każda matka uważa, że jest najlepsza i najlepiej wychowuje swoje dziecko, to zrozumiałe- ale ta krytyka, porównywanie- po co, jak jest sens. Każda z tych kobiet pewnie myśli o sobie, że jest tolerancyjna, ale to co mówiły i te miny świadczyły o czymś zupełnie innym. Na koniec taka sztuczna uprzejmość, beznadziejny program. Pewnie będzie miał oglądalność, bo ludzie lubią innym zaglądać do domu i do garnków i fajnie tak pokrytykować, najlepiej wszystkich.

czwartek, 4 września 2014

Matka uśmiechnięta

Wojtek w przedszkolu zadowolony, rozrabia z kolegami. Po zajęciach logopedycznych nie mogłam się nadziwić, Pani zachwalał jego postępy w mówieniu, opowiedział jej o wakacjach, trochę podkoloryzował i wyobraźnia go poniosła gdy tłumaczył jej jak wskakiwał na drzewo z mamą, bo gonił nas dzik w dżungli. W przedszkolu jego Pani również mnie zatrzymała i chwaliła mojego syna, że jest taki rozmowny a rok temu słowa nie mógł z siebie wydusić i uwaga....ładnie wykonuje prace plastyczne z grupą nie pozostaje w tyle. Jak miło posłuchać takich pochwał, cieszę się ogromnie. Bałam się, że wcześniactwo i problemy po urodzeniu z oddychaniem będą miały konsekwencje w rozwoju dla Wojtusia, ale teraz widzę, że wystarczy dbać, pilnować i pomóc dziecku a wyjdzie na prostą i dogoni rówieśników mój mały łobuz.

poniedziałek, 1 września 2014

1 września - 4 latki

I znowu ja bardziej przeżywałam pierwszy dzień  w przedszkolu (tym razem po wakacjach) niż moje dziecko chyba. Wakacje rozregulowały pory snu Wojtka, wczoraj zasnął po płaczu i awanturach, że on nie chce spać dopiero o 22 godzinie. Pół nocy nie spałam, kombinując jakby go tu ubrać na śpiocha i obudzić w dobrym humorze...jak to będzie rano, czy wstanie grzecznie czy będzie lament, że chce spać i oci go bolą Z tego wszystkiego wstałam 1,5 godziny wcześniej, żeby się wyszykować zanim zacznę akcję budzenia dziecka do przedszkola. Oczywiście okazało się, że Wojtek wstał bez gadania, trochę tylko marudził, czemu nie może oglądać bajek, umył grzecznie ząbki, ubrałam go również bez większych ekscesów i dziarsko wyszedł z domu. W przedszkolu szybko się ubrał i poleciał, tylko polik nadstawił na pożegnalnego buziaka i zapytał czy jak będzie grzeczny kupię mu prezent:) Ech przypomniało mi się jak go przekupywałam tymi prezencikami w ubiegłym roku we wrześniu, żeby tylko nie płakał....No to teraz mam:)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Kotek

Mamy w domu kotka, zawsze przychodzi do mnie wieczorkiem i z rana, miauczy nad uchem .....mamo kotek chce kakało, miałłłłłłłłł, miałł i łasi się do głaskania i tulenia. I tak już ze 2 miesiące minęło a kotek nie chce się zmienić w Wojtusia i koniec i kropka.
Nie martwię się jednak tym zachowaniem, pamiętam bowiem jak moja chrześnica była dobrych parę miesięcy pieskiem, najchętniej zmieniała się w niego na spacerach i chodziła na czterech kończynach jesienią w grubej puchowej kurteczce poszczekując wesoło:)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Powrót

Powroty z wakacji są jednak bolesne....szczególnie gdy są to powroty do pracy a nie do domu w którym czeka stęskniona babcia ( to w przypadku Wojtusia). Cały sierpień przeleciał nam spotkaniach z przyjaciółmi, mieliśmy gości, jedni wyjechali przyjechali następni, nie nadążałam momentami gdy terminy się zbiegały, z każdym chciałam się spotkać, bo widzimy się raz w roku i chciałoby się tak najnormalniej w świecie pobyć wspólnie.
Urlop się udał, pogoda nam dopisała, Wojtek szalał od rana do 23 wieczorem, praktycznie cały czas na świeżym powietrzu, część czasu spędziliśmy w Jastarni część nad jeziorkiem niedaleko domu. Wojtek uwielbia siedzieć w wodzie, jak rodzice zresztą więc wszędzie targaliśmy masę różnych dmuchanych piłek, materacyków, desek i pianek. Obecnie ulubiona zabawa w domu to robienie żagli z koca i pływanie na wersalce, babcia słyszy komendy " babcio, trzymaj żagle!".
Nie wiem czy to to świeże powietrze czy skok rozwojowy ale Wojtek urósł nam przez wakacje o 2 cm:) W gadulstwie dalej się rozwija. Udało mi się nadrobić zaległości czytelnicze, a że synek chodził ze mną do mojej biblioteki z zainteresowaniem to stwierdziłam, że już czas i na niego. I tak w sierpniu został zapisany do biblioteki dziecięcej, ma już swoją kartę, nabrał sobie książeczek, sam wybierał i czyta...oczywiście większość o dźwigach i koparkach, hahaha...




wtorek, 8 lipca 2014

Lipiec

Uwielbiamy lipiec, słońce, plaża, spacery i relaks w każdy weekend i wyrwaną godzinę w tygodniu. Odliczam dni do urlopu, jeszcze prawie 3 tygodnie. Wojtek chodzi do przedszkola, grupy mniejsze zastanawiałam się czy nie zabrać go, bo mamy babcię, ale jednak zdecydowałam, że w przedszkolu będzie mu weselej między dziećmi. I chyba dobrze zrobiłam. Pewnego dnia  nie chciał wstawać (dzień wcześniej przydarzyła się drzemka a co za tym idzie  późniejsza pora snu nocnego), zostawiłam śpiocha z babcią, obudził się o 11 tej i płakał prawie pół godziny, że chciał iść "do kola". Na urlop wybieramy się tradycyjnie na Półwysep Helski, uwielbiam tamte rejony, szkoda tylko, że  w lipcu a nie w czerwcu- mniej ludzi i przyjemniej. Będziemy odpoczywać, żeglować i korzystać z pogody, mam nadzieję, ze nie będzie non stop lało. 
W pracy mam lenia, nie mogę się skupić, latem nie powinno się pracować, szczególnie gdy jest skwar i parno, mam zwolniony proces myślenia:)
Wojtek odpukać w końcu dobrze się czuje, nie kaszel, nie dusi się, leki już mamy odstawione, niech ten czas trwa jak najdłużej.


poniedziałek, 9 czerwca 2014

festyny, zabawy i słońce

Długo mnie tu nie było, czytam inne blogi ale jakoś nie mogę się pozbierać do napisania o nas. Nie oznacza to, że nic się nie działo. Wiadomo Dzień matki- pierwsza impreza dla mnie w przedszkolu, mój maluch w końcu mówiący pełnymi zdaniami śpiewał, skakał a ja miałam łzy szczęścia, mrugałam szybko, aby tata się nie naśmiewał, bo zaproszenia były dla mamy i taty więc pojawiliśmy się w komplecie. Tata nagrał cały występ jak się w domu okazało....bez głosu!!!!!Myślałam, że go za to unicestwię, ale później mi przeszło. 
Dzień Dziecka - w Lubnicy w Owadogigancie- rewelacja. Nie wiem czy już tu kiedyś nie pisałam o tym ogrodzie, dużo atrakcji dla dzieci, szczególnie na Dzień Dziecka, Wojtek szalał szczęśliwy cały dzień, skakał, pływał w łódkach, kopał w piasku, szukał złota, jeździł samochodzikami, nawet chciał buzię malować jak nigdy. Tylko bał się w parku linowym, tata musiał go ratować. Później tata nie chciał zejść, tak mu się spodobało, udawał, że musi innym dzieciom pomagać:)W weekend byliśmy nad morzem, pierwsze opalanie, wykopy w piasku i ogólne lenistwo. Plecy mam dziś spieczone więc wyjazd był udany dla wszystkich.

środa, 14 maja 2014

Park

Od tej deszczowej pogody mamy już z Wojtkiem katary, gdy na chwile wychodzi słońce nie rezygnujemy ze spacerów i przejażdżek rowerowych. Moim ulubionym miejscem w pobliżu jest piękny duży park nad jeziorem, mogę pojeździć na rowerze i Wojtek również śmiga na biegówce sam, są po drodze place zabaw, siłownie na świeżym powietrzu i różne edukacyjne konstrukcje dla dzieci.




środa, 7 maja 2014

Haro!Haro!

Obecnie Wojtek jest na etapie zamiany l na r, stąd nasze haro) Śmiesznie brzmią poprzeinaczane słówka, ale dzisiaj logopeda nas uspokoił, że to oznacza, że r już nie zamieni się w l, ale nie powiedziała czy odzyskamy l? Ech walczymy o wymowę, gramy w równe zabawy, karty itd i widać  postępy, dzisiaj nas Pani pochwaliła,chyba bardziej się ucieszyłam od dziecka, bo tyle mnie to cierpliwości kosztuje:)
Z racji wiosny tradycyjnie udaję, że się odchudzam, staram się ruszać więc jeździmy dużo na rowerach, Wojtek na biegowym. Jedzie sam a jak się zmęczy to pakuje go do fotelika a rowerek przypinam do bagażnika i tak sobie zwiedzamy las w poszukiwaniu dzika:) Reakcje ludzi na nasz widok, a czasem i tata nam towarzyszy są z reguły pozytywne, ale zdarzają się i takie, że męczymy dziecko ( które akurat śmiga na swoim rowerku a mi się nie chce każdemu tłumaczyć, że jak się zmęczy siada do mnie itd), że ich dzieci to do dziś pamiętają jak oni jako rodzice kazali im jeździć itd. W majowy weekend to było tyle uwag, że w końcu wsadziliśmy Wojtka na fotelik, bo nam się już słuchać nie chciało głupich uwag. A Wojtek uwielbia wszystko co mu zaproponujemy byle na dworze i długo:)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ne lube

Nie wiem czy wszystkie dzieci przechodzą taki okres, że nie lubią mamy kilka razy a nawet kilkanaście razy dziennie? Proszę niech ktoś napisze, że tak. Wojtek ma od miesiąca okres na nie lubienie , pocieszam się, że nie tylko mnie ale i babci i taty. Wystarczy zrobić coś nie po jego myśli albo zabronić i od razu jest kara, wymierzony palec i nie lube ze strony Wojtka. Potrafi już 3 zdania na jednym oddechu jak karabin maszynowy powiedzieć, ne lube  taty, ne lubie mamy, babe lube...:) najczęściej jednak ja słyszę te "przemiłe słowa"  już od rana, bo nie ta czapka, bo nie może zjeść rano mamby, bo chce coś tam a nie chce siku itd, itd. Uczę się cierpliwości ...ćwiczę dzień w dzień.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Mamy komika

Już prawie dwa tygodnie mamy chomiczka. Nie było czasu się pochwalić wcześniej, ponieważ Wojtek katarzył, potem kasłał, już myślałam, ze wina chomika i ma na niego alergię ale okazało się, że to choróbsko najzwyklejsze i antybiotyk go ozdrowił. Zatem chomik Wojtusia ma na imię Komik (czyt. chomik)  i na nazwisko Komik i za nic Wojtek inaczej na niego nie chce wołać. Codziennie daje mu jedzonko i woła ...Komik chodź masz mniam, mniam....:) Zrobiliśmy już sesję zdjęciową Komikowki, ale sami rozumiecie, zdjęcia są kiepskiej jakości, bo Komik uciekał i nie chciał postać ani przez chwilę.
Wojtek jest zachwycony, gada do niego jak najęty, ale potrafi też go zamęczać, oczywiście mamuśka od razu wkracza do akcji. Nie rozumie niestety czemu Komik w dzień chowa się do domku i śpi i nie zna się na jego żartach, ucieka do domku jak Wojtek krzyczy itd. Uczymy Wojtusia i mam nadzieję, że szybko pojmie na czym polega życie Komika.  Na ręce na szczęście go nie łapie, bo Komik gryzie, ugryzł mamę i babcię, tylko tatę lubi i nie gryzie go:) No ale podlizujemy się z Wojtkiem codziennie, dajemy mu jedzonko i dbamy o niego, aby i nas polubił.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Lata mucha koło ucha:)

Przez przypadek trafiłam na super książeczkę z rymowankami, w empiku, niedroga w twardej oprawie, a w środku cała masa fajnych rymowanek, które spodobają się każdemu maluchowi w wieku  2-4 lata.  
RYMOWANKI PRZEDSZKOLAKA





Lata osa koło nosa
Lata mucha koło ucha
Lata bąk koło rąk
Lecą ważki koło paszki
Lata pszczoła koło czoła
Lata mucha koło brzucha
Lecą muszki koło nóżki
Biegną mrówki koło główki.


Wojtek zaśmiewa się gdy go czytamy wspólnie:)

piątek, 28 marca 2014

Być rodzicem

Tak się zastanawiam jak czytam niektóre blogi i rozmawiam w realu ze znajomymi, skąd w nas taki brak zrozumienia i tolerancji do rodziców wychowujących dzieci w inny sposób niż nasz. Oczywiście też uważam, że mój sposób wychowania dziecka jest najlepszy, a przynajmniej staram się aby był jak najlepszy ale toleruję i nie krytykuję innych rodziców, że w inny sposób pokazują swój świat własnym dzieciom, bo to jest bezsensowne. Większość rodziców kocha swoje dzieci najbardziej na świecie i nie chce im zrobić krzywdy i też uważają, tak samo jak ja, że ich sposób wychowania jest taki jak być powinien. Wciąż się uczę co to znaczy być rodzicem, ale jedno wiem z pewnością. Być rodzicem nie oznacza, że można wszystkim zwracać uwagę i krytykować ich sposób wychowywania dzieci.
Wszystkim życzę pięknej pogody w weekend i dużo słońca, w sercu również:)

czwartek, 13 marca 2014

Mały gość

W weekend przyjechała do nas rodzinka z 5 tygodniowym maluchem.Co tam dzień kobiet, nasz weekend upłynął pod znakiem radości z wizyty małego Julka. Zarówna ja, jak i Wojtek oraz tata wpatrywaliśmy się w niego z zaciekawieniem, skradł serca wszystkich domowników. Wojtuś delikatnie łapał go za rączkę, wąchał, śmiał się z jego kichania do rozpuku i nie odstępował. Najbardziej cieszy mnie reakcja taty, który nie jest skory do rodzeństwa dla Wojtka ale przy wizycie malucha złapało go na wspominki i widać, że jemu też takie maleństwo bardzo się podobało. Czyli nie wszytko stracone, może jeszcze zmieni zdanie i my również będziemy się jeszcze cieszyć i przeżywać narodziny kolejnego potomka.

wtorek, 4 marca 2014

Bałagan i inne

Wojtek w domu, tym razem infekcja ucha, pomimo wieczornej gorączki i lekkiego bólu ucha jest w dobrym humorze i szaleje z babcią. Tydzień jednak spędzi w domu, co oznacza tajfun i wieczny bałagan. nawet już nie ględzę tylko sprzątam dopiero wieczorem jak już zaśnie moje dziecię, bo nie ma sensu wcześniej, syzyfowa praca. Wieczorem łapię ścierki i odklejam różne cuda z mebli, wczoraj się męczyłam z przyklejoną resztą lizaka ze szklanego stolika dobre kilka minut. Przydałby się osobny poradnik dla mnie jak radzić sobie z trudnymi plamami, rysunkami na ścianach, plasteliną w dywanie, taki poradnik perfekcyjnej młodej matki dbającej o porządek. Z innej beczki to umówiłam Wojtka dziś do alergologa, kuzynka swoje dziecko umawiała miesiąc temu tylko do innego miasta niż my i ma wizytę w sierpniu, jakież było moje zdziwienie gdy się okazało, że my mamy przyjechać za tydzień, aż się zaśmiałam do słuchawki i przyznałam, ze w szoku jestem , że tak szybko:)

piątek, 21 lutego 2014

piątkowo

Chociaż jeszcze jestem  w pracy to myślami już  w domu. Pięknie u mnie za oknem, no może trochę przesadzam...ale ciepło i powietrze takie wiosenne bardziej, więc od razu zabieram po pracy małego i na spacer. A wieczorem  organizuję sobie wieczór babski, z dobrym jedzeniem i drinkiem. Dawno nigdzie nie wychodziłam, a to studia, a to choroba, a to się nie chce, koniec z tym marazmem. Przynajmniej dzisiaj tak mi się widzi:) 
W domu Wojtek szaleje, w kącie stoi 10 razy dziennie, nudzi mu się i wymyśla coraz to nowsze pomysły na dręczenie domowników, najbardziej babci, dzisiaj prawie straciła oko.Mam zamiar dzisiaj trochę spuścić z niego tej energii na powietrzu, może się uda. Czekam aż zrobi się jeszcze cieplej i wyciągniemy rowery, mi przyda się dla sylwetki a Wojtek może się trochę wyszaleje.
Miłego weekendu!

czwartek, 13 lutego 2014

Tata dobry na wszystko

Wojtek broi i ćwiczy całą rodzinę w cierpliwości. Wymusza na babci słodycze, gderam, nie wolno tyle gum jeść, bo ząbki będą chore i dziurawe a Wojtek na to pocieszającym tonem tata klei i już. Połamał babci okulary, gderam, że nieładnie, że babcia nic nie będzie widziała, że muszę teraz z jego świnki wziąć pieniążki i kupić babci okulary a Wojtek na to szybko po świnkę i pcha ją do plecaka z tekstem nie,nie, tata sklei i już
Nic nie jest w stanie go zmartwić, na wszystko pomoże tata i jego klej:)
Tata się śmieje i próbuje spełnić oczekiwania dziecka.

wtorek, 11 lutego 2014

urlopik

A raczej chorobowe, rozłożyło mnie na amen, chechłam tak, że mnie z pracy wyrzucili do domu, bo nie dało się skupić przy moim "kaszelku". I bardzo dobrze, bo po wizycie u lekarza okazało się, że mam zapalenie oskrzeli, wirusowe, shit. A to oznacza, że mogę zarazić Wojtka. A syn zdrowy od poniedziałku w przedszkolu, już w weekend wyeksmitowałam się w odosobnienie, tata przejął opiekę, aby nie roznosić wirusów. Ale wszystkie mamy wiedzą,że nie da rady tak na dłuższą metę się wyłączyć, chyba, żebym się wyprowadziła całkiem z domu ale nie mam gdzie:) Tak więc kuruję się grzecznie, siedzę w domu, i już mnie głowa boli od tego spania. Dziwne, jak jestem w swoim trybie - praca, dom itp. to marzę o łóżeczku i pobyczeniu się jak za starych dobrych czasów "singla bez zobowiązań". Wystarczyło 3 dni i już mnie szlag trafia, naprawdę głowa mnie boli od leżenia. Najgorsze, że mi ten kaszel zabójczy nie przechodzi i nie mogę wrócić na właściwe tory. Jedyny plus to książki no i blogi oczywiście, mogę nadrabiać zaległości. 
W domu tata radzi sobie całkiem dobrze, zdaje mi relacje jak się zachowywał Wojtek na basenie, sklepie, na spacerze a ja się śmieje. Niezłego mamy "ananaska". Trzeba mieć cierpliwość, umieć działać taktycznie i szantażem, aby zrobić z Wojtkiem większe zakupy i wyjść tylko z tym co było w zamiarze nabycia, bez gum, kinder niespodzianek, lego, książeczek i autek, hi,hi:) A tata dopiero się uczy tych działań taktycznych. Bardzo dobrze, bo do tej pory to mnie pouczał, że on nie ma problemów z Wojtkiem i jego się słucha. Jasne, jak oni tylko na basen i w fajne miejsca chodzą w weekendy to się słucha a tak normalnie to wiadomo, jak każde dziecko, ma już swoje zdanie, wszystko mu się podoba i jest uparty jak osiołek.

piątek, 7 lutego 2014

przed weekendem

Trochę lepiej już się czuje mój maluch, ale jeszcze trzymamy się diety, a raczej próbujemy. Wczoraj na widok chałki ucieszył się tak, jakbym mu nowe klocki lego kupiła. Krzyczał zaaferowany do babci "baba zob, zob!Buła!" Biedny, głodny więc dałam, nie wiem kiedy skończą się te rewelacje żołądkowe. Schudł już 1,3 przez tydzień, w tym 2 dni nie jadł zupełnie nic.
Do tego mnie rozkłada znowu jakaś grypa, zapowiada się ciekawy weekend.Dobrze, że chociaż nie mam szkoły w tym tygodniu i chatkę w miarę uprzątniętą to się pobyczymy z Wojtkiem.
Miłego weekendu kochani:)

środa, 5 lutego 2014

...

Długo nas tu nie było, podczytuję co u znajomych jednak sama nie mam czasu na pisanie w dzień a wieczorem to już mi się po prostu nie chce ostatnio. Dużo się działo.  Dzień Babci w przedszkolu - Wojtuś nauczył się pięknie wierszyka, chociaż do ostatniego dnia nie wiedziałam czy powie czy nie, więc bardzo się cieszyłam, babcia zresztą też. Byliśmy również u prababci, Wojtek powiedział wierszyk, wyściskał tę moją babcię z całej siły, kwiatki, laurka a mi się łzy w oczach kręciły. Prababcia nawet była w formie i nas pamiętała całą wizytę, była uśmiechnięta i zadowolona, chciałabym aby Wojtek coś zapamiętał z tych wizyt. Zdrowotnie było również całkiem ok,  cały styczeń, regularne chodzenie do przedszkola i logopedy sprzyja Wojtkowi, nie płacze rano, mówi coraz ładniej i wyraźniej,logopeda go chwali, że pracuje na zajęciach, udało nam się wywalczyć jeszcze dodatkowe godziny w innej placówce.
Dopiero w tę sobotę złapał małego jakiś wirus i go męczy, podajemy leki i nawadniacze, dzisiaj byliśmy drugi raz u lekarza,który dodał coś na brzuszek, mam nadzieję, że w końcu odejdzie choroba. najgorsze, że dziecko musi mieć lekkostrawną dietę, a on nie lubi ryżu, nie chce marchwianki ani kisielu. Już nie mam pomysłu co mu podawać, ratujemy się kaszką Sinlac.
Może ktoś ma jakieś domowe sposoby na typowe wirusówki? Czytałam już, że cola, słone paluszki, ryż, ale może coś jeszcze?

wtorek, 14 stycznia 2014

Udział w akcjach WOŚP

Niedziele spędziliśmy uczestnicząc w zbiórce WOŚP. Nie chodziliśmy z puszką, ale byliśmy w miejscu organizowanych imprez w naszym mieście i wrzucaliśmy pieniążki. Jesteśmy co roku, gdy Wojtek miał roczek, dwa lata i w tym roku również. Będziemy uczestniczyć w WOŚP zawsze i wkurzają mnie napastliwe ataki na Owsiaka. Tak się zastanawiam czy na oddziałach neantologicznych jest w Polsce jakiś sprzęt nie z orkiestry. W moim mieście nie ma, a mój synek od pierwszych chwil życia korzystał z tego sprzętu. Jako licealistka zbierałam z koleżankami do puszki na WOŚP, mróz, śnieg i zimno nie było nam straszne, nigdy nie pomyślałam wówczas, że za kilkanaście lat ten sprzęt uratuje życie mojemu dziecku. Robiłam to bezinteresownie. Szkoda, że nawet taka akcja dzieli Polaków. Jak ktoś nie chce niech nie uczestniczy ale chociaż się nie odzywa.

piątek, 10 stycznia 2014

Aukcje

Zapraszam do udziału w licytacjach dla Franka. Już pisałam o tym, ale przypominam.

Franio choruje na nowotwór, jest bardzo dzielny, przeżył już niejedną chemię i się nie poddaje. Obecnie chłopczyk przechodzi radioterapię. Zaraz po jej zakończeniu Franio powinien wyjechać do Niemiec na terapię przeciwciałami anty GD2, ale ta terapia nie jest już refundowana z ramienia NFZ, a jej koszt wynosi ponad 140 000 euro.
http://niechajszyje.blogspot.com/2014/01/aukcja-dla-franulka-bo-jutra-moze-juz.html
Ponieważ kwota jest olbrzymia dziewczyny robią aukcje,  można wylicytować ładną rzecz i wspomóc zbiórkę.

wtorek, 7 stycznia 2014

...

Czuję się tak jakby był dzisiaj poniedziałek. A jak poniedziałek to nowy pościk. Z noworocznych postanowień średnio mi wyszły zdjęcia, muszę się wyedukować jak ładnie robić zdjęcia, bo moje ciągle kiepskiej jakości wychodzą, dziecko ucieka, rozmazują się i nie mam cierpliwości. wczoraj udało nam się wyjść na spacer, Wojtek oczywiście kaszlący, ale już jest lepiej, myślę, że jutro pójdzie do przedszkola. zaczyna mu się tam podobać, sądzę, że jest to powiązane z tym, ze coraz więcej mówi. Praktycznie ciągle gada, część wyrazów wymawia po swojemu, sepleni na potęgę, ale powtarza po nas wszystko jak mała papużka. Pewnie w przedszkolu stał się również bardziej komunikatywny i lepiej dogaduje się z dziećmi, bo ostatnio nie chciał iść do domu. Szok, ale pozytywny, cieszę się niezmiernie. Zajęcia u logopedy też w końcu coś dają, chociaż coraz trudniej Wojtka namówić do ćwiczeń, pewnie znowu zacznę się posuwać do przekupstwa.

czwartek, 2 stycznia 2014

W Nowym Roku

W Nowym Roku mamy jak większość mocne postanowienia poprawy. Mam zamiar częściej robić zdjęcia mojemu maluchowi, chciałabym zatrzymać czas. Do dwóch latek  pstrykaliśmy zdjęcia prawie non stop, później jakoś odpuściliśmy. Po Świętach porządkowałam zdjęcia, oglądałam filmiki i po raz któryś stwierdziłam, że moje dziecko jest najpiękniejsze na świecie od urodzenia, hahahaha:) Jak większość matek chyba. Święta upłynęły nam w leniwym tempie, wspólnie z rodzinką, u nas, była kuzynka z dziećmi, więc było gwarno, wesoło, dzieci się cieszyły ze wspólnej zabawy no i oczywiście prezentów. Wojtuś tak się zaangażował w wypatrywanie pierwszej gwiazdki i Mikołaja, że naprawdę uwierzył, że go przez chwilę widział. Sylwestra udało nam się z mężem spędzić na balu ze znajomymi, wytańczyłam się, nogi bolały, także impreza udana. Wojtek z babcią brykał prawie do 1 w nocy, bez płaczu za mamą. Na kilka dni jednak jeszcze bym go nie zostawiła samego z babcią, bo jednak zawsze wieczorem na mnie czeka. Chciałabym się wyrwać z mężem gdzieś na weekend, ale szkoda mi malucha mojego. Tyłka mi nie rozerwie jak poczekam jeszcze troszkę, aby dziecko nie płakało za mną w nocy. Swoje się w życiu wybawiłam przed ciążą, bywało, że miesiącami żadnego weekendu w domu.