piątek, 13 grudnia 2013

Kocioł

Wczoraj pod wieczór znowu zaliczyliśmy z Wojtkiem lekarza, bo jednak coś mnie niepokoiło, że tak kaszle inaczej i nos mimo leków wiecznie zapchany. Lekarka zbadała, osłuchała i stwierdziła, że ropa w nosie dalej i gardło czerwone a Wojtek w śmiech, bardzo go śmieszyła wizyta i co chwila robił do Pań minki. Mi nie do śmiechu, bo jednak musiała Pani przepisać antybiotyk i Wojtuś może zapomnieć o wizycie w przedszkolu w tym roku. Akurat zdąży się wykurować na święta, mam nadzieję. Mało tego, wieczorem przy zakraplaniu oczu wspólnymi siłami z tatą odkryliśmy, że ma krwiaczki pod powiekami, aż mi się słabo zrobiło z nerwów, chciałam dziś już okulistę nawiedzać, ale poczytałam trochę na spokojnie o zapaleniu spojówek i okazuje się, że to jeden z objawów i podaje się krople, które my już bierzemy. Osiwieje przez te choróbska.
Wojtek się nie przejmuje chorobą, tylko w nocy popłakuje, bo kaszel nie daje spać. Rozrabiał wczoraj tak, że nie mogliśmy go spacyfikować do łóżka bez głośnych protestów. W przyszłym tygodniu będę musiała jakoś urywać się wcześniej do domu, aby zacząć przygotowania do świąt, inaczej nie da rady, w ten weekend zjazd, więc nic nie zrobię. Nie mam prezentów, mieszkanie w stanie lepiej nie pisać, do tego codziennie wyłączają nam wodę, bo robią nowe liczniki do wodomierzy, więc rano nalewam wodę do czego się da, żeby starczyło do wszystkiego. Jakoś mnie tłumy w sklepach nie porywają i zakupy odwlekam ile się da, no ale chyba nie da się ich uniknąć. Pomysły na prezenty mam, więc załatwię to raz, dwa.
W tym roku postanowiłam skupić się na zabawach z Wojtkiem, które go zaangażują w ten cały świąteczny młyn. Wczoraj robiliśmy wyklejane choinki, całe 30 minut. Muszę zacząć obfotografowywać te jego dzieła na pamiątkę.

1 komentarz: