środa, 23 października 2013

Wirusiska i problemy

Znowu chorujemy, a najlepsze jest to, że Wojtuś pierwszy zaczął, po zwiększeniu dawek wziewów kaszle dużo mniej za to zarówno ja jak i tata ledwo zipiemy. Wczoraj dostałam antybiotyk,lekarz stwierdził, że furczy mi gorzej w płucach niż u Wojtka. Tata idzie dzisiaj, bo też już nie wyrabia. Wczoraj kichając prychają i ledwo zipiąc stwierdziliśmy, że nas przedszkole wykończy jak dalej Wojtek będzie przynosił takie bomby wirusowe, które mu rodziców pokładają. Oczywiście jak na złość żadne z nas nie może iść teraz na zwolnienie więc jest super... Wojtuś z babcią zadowolony, że nie musi do kola chodzić.
Coś nie udaje nam się często pisać, a wydarzyło sie coś co doprowadziło mnie na skraj szału. W przedszkolu Wojtusia pobili dwa chłopcy...tak tak pobili, Pani wyszła do łazienki z dzieckiem, wróciła, Wojtuś z czerwonym guzem na skroni a reszta dzieci powiedziała , że taki i taki pobili go. Pani tłumaczyła, że na sekundę wyszła, a ma dwóch chłopców którzy dokuczają dzieciom, zgłaszała już to rodzicom, ale nie ma efektu, twierdzą, że dzieci w domu są grzeczne. W pierwszym momencie chciałam zrobić awanturę, później mi przeszło, mamy z chłopcami rozmawiały ja się nie będę wtrącać w wychowanie cudzych dzieci. Tylko chyba wiecie co ja powiedziałam biednemu Wojtkowi co ma zrobić następnym razem, chociaż do tej pory zakazywałam bicia. Ale jak mam uchronić dziecko przed takimi sytuacjami? Nie uchronię jak widać a nie chcę, żeby był poszkodowany i nie potrafił się obronić. W tym dniu przeżywałam całą sytuację, tak mi było szkoda mojego malucha, ale na szczęście na drugi dzień poszedł z uśmiechem do przedszkola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz