Noc z wtorku na środę była tak straszna, że poprosiłam babcię aby wybrała się z Wojtkiem do lekarza a ja dolecę już bezpośrednio jak będą wchodzić do gabinetu. Mama zadzwoniła już po fakcie jednak, Wojtuś dostał zastrzyk i jak się nie polepszy to skierowanie do szpitala na zapalenie krtani, antybiotyk i fura leków. na szczęście sie poprawiło, ale... dzisiaj musimy iść na drugi zastrzyk...ja już trzęsę portkami na samą myśl o awanturze i lamentach, które tam na bank zrobi Wojtek. Wczoraj mu mówiłam, że pójdziemy tylko sprawdzić, czy pupa się zagoiła, bo stwierdził, że mu Pani zrobiła dziurę w pupie. Wojtek kategorycznie kręcił głową, że lepiej nie pójdzie, bo Pani go znowu ukłuje. Kombinuję, jak to przetrwać i nic innego nie przychodzi mi jak zwykle do głowy niż przekupstwo! No ze mną chyba jest coś nie tak.
Nie chcę Ci dawać żadnych rad, bo każda mama ma swoje sposoby ;) ale powiem Ci jaką ja mam technikę.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zawsze mówię Młodej prawdę przy czym, jeśli ma się stresować, to mówię jej o tym najpóźniej jak się da. Ale wolę uniknąć sytuacji, w której Moje Dziecko stwierdzi, że ją okłamałam i przestanie mi wierzyć. Niestety czasem zdarzają się krzyki i płacz, trudno, musimy to przecierpieć :D
Na szczęście Młoda już wie, że nawet jak czasem jest źle, to później będzie lepiej, no i zawsze może się przytulic do mamy lub taty. Myślę, że system się sprawdza :D
A Wam życzę dużo zdrówka i jak najmniej stresu okołozastrzykowego.
Pozdrawiam
Masz racje, mi jednak zabrakło odwagi, dopiero w przychodni jak weszliśmy powiedziałam, że musimy zrobić zastrzyk. Wychodząc już po opowiedziałam Wojtkowi, że jak byłam mała też dostawałam zastrzyki i długo płakałam, a on jest dzielny, bo prawie wcale nie płakał. Pokiwał głową i stwierdził, że też nie lubi kłucia.
Usuń