wtorek, 11 lutego 2014

urlopik

A raczej chorobowe, rozłożyło mnie na amen, chechłam tak, że mnie z pracy wyrzucili do domu, bo nie dało się skupić przy moim "kaszelku". I bardzo dobrze, bo po wizycie u lekarza okazało się, że mam zapalenie oskrzeli, wirusowe, shit. A to oznacza, że mogę zarazić Wojtka. A syn zdrowy od poniedziałku w przedszkolu, już w weekend wyeksmitowałam się w odosobnienie, tata przejął opiekę, aby nie roznosić wirusów. Ale wszystkie mamy wiedzą,że nie da rady tak na dłuższą metę się wyłączyć, chyba, żebym się wyprowadziła całkiem z domu ale nie mam gdzie:) Tak więc kuruję się grzecznie, siedzę w domu, i już mnie głowa boli od tego spania. Dziwne, jak jestem w swoim trybie - praca, dom itp. to marzę o łóżeczku i pobyczeniu się jak za starych dobrych czasów "singla bez zobowiązań". Wystarczyło 3 dni i już mnie szlag trafia, naprawdę głowa mnie boli od leżenia. Najgorsze, że mi ten kaszel zabójczy nie przechodzi i nie mogę wrócić na właściwe tory. Jedyny plus to książki no i blogi oczywiście, mogę nadrabiać zaległości. 
W domu tata radzi sobie całkiem dobrze, zdaje mi relacje jak się zachowywał Wojtek na basenie, sklepie, na spacerze a ja się śmieje. Niezłego mamy "ananaska". Trzeba mieć cierpliwość, umieć działać taktycznie i szantażem, aby zrobić z Wojtkiem większe zakupy i wyjść tylko z tym co było w zamiarze nabycia, bez gum, kinder niespodzianek, lego, książeczek i autek, hi,hi:) A tata dopiero się uczy tych działań taktycznych. Bardzo dobrze, bo do tej pory to mnie pouczał, że on nie ma problemów z Wojtkiem i jego się słucha. Jasne, jak oni tylko na basen i w fajne miejsca chodzą w weekendy to się słucha a tak normalnie to wiadomo, jak każde dziecko, ma już swoje zdanie, wszystko mu się podoba i jest uparty jak osiołek.

piątek, 7 lutego 2014

przed weekendem

Trochę lepiej już się czuje mój maluch, ale jeszcze trzymamy się diety, a raczej próbujemy. Wczoraj na widok chałki ucieszył się tak, jakbym mu nowe klocki lego kupiła. Krzyczał zaaferowany do babci "baba zob, zob!Buła!" Biedny, głodny więc dałam, nie wiem kiedy skończą się te rewelacje żołądkowe. Schudł już 1,3 przez tydzień, w tym 2 dni nie jadł zupełnie nic.
Do tego mnie rozkłada znowu jakaś grypa, zapowiada się ciekawy weekend.Dobrze, że chociaż nie mam szkoły w tym tygodniu i chatkę w miarę uprzątniętą to się pobyczymy z Wojtkiem.
Miłego weekendu kochani:)

środa, 5 lutego 2014

...

Długo nas tu nie było, podczytuję co u znajomych jednak sama nie mam czasu na pisanie w dzień a wieczorem to już mi się po prostu nie chce ostatnio. Dużo się działo.  Dzień Babci w przedszkolu - Wojtuś nauczył się pięknie wierszyka, chociaż do ostatniego dnia nie wiedziałam czy powie czy nie, więc bardzo się cieszyłam, babcia zresztą też. Byliśmy również u prababci, Wojtek powiedział wierszyk, wyściskał tę moją babcię z całej siły, kwiatki, laurka a mi się łzy w oczach kręciły. Prababcia nawet była w formie i nas pamiętała całą wizytę, była uśmiechnięta i zadowolona, chciałabym aby Wojtek coś zapamiętał z tych wizyt. Zdrowotnie było również całkiem ok,  cały styczeń, regularne chodzenie do przedszkola i logopedy sprzyja Wojtkowi, nie płacze rano, mówi coraz ładniej i wyraźniej,logopeda go chwali, że pracuje na zajęciach, udało nam się wywalczyć jeszcze dodatkowe godziny w innej placówce.
Dopiero w tę sobotę złapał małego jakiś wirus i go męczy, podajemy leki i nawadniacze, dzisiaj byliśmy drugi raz u lekarza,który dodał coś na brzuszek, mam nadzieję, że w końcu odejdzie choroba. najgorsze, że dziecko musi mieć lekkostrawną dietę, a on nie lubi ryżu, nie chce marchwianki ani kisielu. Już nie mam pomysłu co mu podawać, ratujemy się kaszką Sinlac.
Może ktoś ma jakieś domowe sposoby na typowe wirusówki? Czytałam już, że cola, słone paluszki, ryż, ale może coś jeszcze?

wtorek, 14 stycznia 2014

Udział w akcjach WOŚP

Niedziele spędziliśmy uczestnicząc w zbiórce WOŚP. Nie chodziliśmy z puszką, ale byliśmy w miejscu organizowanych imprez w naszym mieście i wrzucaliśmy pieniążki. Jesteśmy co roku, gdy Wojtek miał roczek, dwa lata i w tym roku również. Będziemy uczestniczyć w WOŚP zawsze i wkurzają mnie napastliwe ataki na Owsiaka. Tak się zastanawiam czy na oddziałach neantologicznych jest w Polsce jakiś sprzęt nie z orkiestry. W moim mieście nie ma, a mój synek od pierwszych chwil życia korzystał z tego sprzętu. Jako licealistka zbierałam z koleżankami do puszki na WOŚP, mróz, śnieg i zimno nie było nam straszne, nigdy nie pomyślałam wówczas, że za kilkanaście lat ten sprzęt uratuje życie mojemu dziecku. Robiłam to bezinteresownie. Szkoda, że nawet taka akcja dzieli Polaków. Jak ktoś nie chce niech nie uczestniczy ale chociaż się nie odzywa.

piątek, 10 stycznia 2014

Aukcje

Zapraszam do udziału w licytacjach dla Franka. Już pisałam o tym, ale przypominam.

Franio choruje na nowotwór, jest bardzo dzielny, przeżył już niejedną chemię i się nie poddaje. Obecnie chłopczyk przechodzi radioterapię. Zaraz po jej zakończeniu Franio powinien wyjechać do Niemiec na terapię przeciwciałami anty GD2, ale ta terapia nie jest już refundowana z ramienia NFZ, a jej koszt wynosi ponad 140 000 euro.
http://niechajszyje.blogspot.com/2014/01/aukcja-dla-franulka-bo-jutra-moze-juz.html
Ponieważ kwota jest olbrzymia dziewczyny robią aukcje,  można wylicytować ładną rzecz i wspomóc zbiórkę.

wtorek, 7 stycznia 2014

...

Czuję się tak jakby był dzisiaj poniedziałek. A jak poniedziałek to nowy pościk. Z noworocznych postanowień średnio mi wyszły zdjęcia, muszę się wyedukować jak ładnie robić zdjęcia, bo moje ciągle kiepskiej jakości wychodzą, dziecko ucieka, rozmazują się i nie mam cierpliwości. wczoraj udało nam się wyjść na spacer, Wojtek oczywiście kaszlący, ale już jest lepiej, myślę, że jutro pójdzie do przedszkola. zaczyna mu się tam podobać, sądzę, że jest to powiązane z tym, ze coraz więcej mówi. Praktycznie ciągle gada, część wyrazów wymawia po swojemu, sepleni na potęgę, ale powtarza po nas wszystko jak mała papużka. Pewnie w przedszkolu stał się również bardziej komunikatywny i lepiej dogaduje się z dziećmi, bo ostatnio nie chciał iść do domu. Szok, ale pozytywny, cieszę się niezmiernie. Zajęcia u logopedy też w końcu coś dają, chociaż coraz trudniej Wojtka namówić do ćwiczeń, pewnie znowu zacznę się posuwać do przekupstwa.

czwartek, 2 stycznia 2014

W Nowym Roku

W Nowym Roku mamy jak większość mocne postanowienia poprawy. Mam zamiar częściej robić zdjęcia mojemu maluchowi, chciałabym zatrzymać czas. Do dwóch latek  pstrykaliśmy zdjęcia prawie non stop, później jakoś odpuściliśmy. Po Świętach porządkowałam zdjęcia, oglądałam filmiki i po raz któryś stwierdziłam, że moje dziecko jest najpiękniejsze na świecie od urodzenia, hahahaha:) Jak większość matek chyba. Święta upłynęły nam w leniwym tempie, wspólnie z rodzinką, u nas, była kuzynka z dziećmi, więc było gwarno, wesoło, dzieci się cieszyły ze wspólnej zabawy no i oczywiście prezentów. Wojtuś tak się zaangażował w wypatrywanie pierwszej gwiazdki i Mikołaja, że naprawdę uwierzył, że go przez chwilę widział. Sylwestra udało nam się z mężem spędzić na balu ze znajomymi, wytańczyłam się, nogi bolały, także impreza udana. Wojtek z babcią brykał prawie do 1 w nocy, bez płaczu za mamą. Na kilka dni jednak jeszcze bym go nie zostawiła samego z babcią, bo jednak zawsze wieczorem na mnie czeka. Chciałabym się wyrwać z mężem gdzieś na weekend, ale szkoda mi malucha mojego. Tyłka mi nie rozerwie jak poczekam jeszcze troszkę, aby dziecko nie płakało za mną w nocy. Swoje się w życiu wybawiłam przed ciążą, bywało, że miesiącami żadnego weekendu w domu.